Maciej Słomiński, Interia: Macie w składzie Diego Ferrareso. Ty jesteś Pelle. Kapelę macie nie do zdarcia jeśli chodzi o imiona. Brakuje tylko Messiego. Pelle van Ameersfort: - Jestem Pelle przez dwa "l". To jest dość popularne imię dla chłopców w Holandii. Muszę się rozczarować, mimo "10" na plecach nie zostałem nazwany na cześć Króla Futbolu. Strzeliłeś dla Cracovii cztery gole w lidze i jednego w Pucharze Polski. 80 procent z nich padło w doliczonym czasie gry. Jak ty to robisz? - Najwięcej radości dał mi gol z Lechią Gdańsk. Graliśmy dobre zawody, powinniśmy prowadzić wcześniej. Pod koniec meczu wszyscy byli zmęczeni i w polu karnym robi się więcej miejsca. W dodatku obrońca grał w masce, to ułatwiło mi zadanie. Jesteś zapalonym myśliwym, może lubisz dopaść zwierzynę gdy jest już mocno zmęczona? - Boli mnie takie totalne niezrozumienia idei łowiectwa. To nie jest tak, że strzelamy do wszystkiego... Uwielbiam przebywać na świeżym powietrzu. Kocham zwierzęta! To ciekawe... - Strzelając do nich w pewnym sensie im pomagamy. Regulujemy populację. Gdy jest zbyt liczna nie starczy dla wszystkich jedzenia. Pomagamy też rolnikom. Ptaki, które przylatują do Holandii ze Skandynawii, niszczą uprawy. Straty idą w dziesiątki tysięcy euro. Ludzie widzą tylko jedną stronę medalu - strzelacie do biednych ptaków. A nie widzą, że rolnik ma rodzinę, musi nakarmić dzieci, a jak uprawy są zniszczone to nie zarobi. To co upolujemy - zjadamy, albo sprzedajemy do restauracji. Nie jest tak, że martwe zwierzęta wyrzucamy na stertę. Gdy jestem w Holandii czasem budzę się o czwartej rano, by zapolować. Ale często w ogóle nie strzelam, obserwuję wschód słońca, potem błądzę po lesie do południa. Wtedy czuję, że żyję. Widzę harmonię natury. Ludzie pytają: po co tak rano wstajesz, jak nawet nie strzelasz? Na łonie natury można pomyśleć o życiu, o planach na przyszłość. Inaczej wyobrażałem sobie żądnego krwi myśliwego. - Gdy widzę w mediach społecznościowych gdy ktoś zabija lwa albo zebrę, to mi się nie podoba. Czegoś takiego nie mógłbym zrobić nigdy. Czyli nie przyjechałeś do Polski polować na chodzące po ulicach niedźwiedzie? - Gdy znajomi przyjeżdżają odwiedzić moją dziewczynę i mnie w Krakowie, każdy jest bardzo pozytywnie zaskoczony. Część z nich faktycznie spodziewała się niedźwiedzi. Ja aż tak daleko bym nie szedł, ale też zostałem zaskoczony. Oczekiwałem czegoś w rodzaju biedniejszej odmiany Anglii, robotnicze miasta, industrialne przestrzenie i brzydka pogoda. Wy Polacy nie macie się czego wstydzić. Drugą Anglią nie jesteśmy, ale styl Cracovii jest mocno angielski. Bramkę, o której mówiłeś strzeliłeś po mocnym dośrodkowania ze skrzydła. - W mojej ojczyźnie gramy więcej po ziemi. Szukamy przestrzeni między liniami. W Polsce zespoły bronią bardzo dobrze, jest mało miejsca w środku. Dlatego "Pasy" szukają miejsca na skrzydłach, w ten sposób łatwiej stworzyć zagrożenie pod bramką. Mam otwartą głowę i przyjmuję do wiadomości, że być może my w Holandii za bardzo skupiamy się na jakości gry, nie na wyniku? Jeśli zagrasz dobrze, a przegrasz każdy w moim kraju klepie cię po plecach. W Polsce jeśli wygrasz nikt nie przejmuje się, że grałeś kiepsko w piłkę. Nie jest to czarno-białe. My w Cracovii również staramy się konstruować akcje, z kolei w Holandii są zespoły grające długą piłką. Pytanie historyczne - czy wiesz kiedy Cracovia ostatnio wygrała mistrzostwo? - W 1948 roku. Zamierzasz przerwać to trwające 72 lata czekanie? - Marzę o tym. Wszystko jest w naszych rękach. Jesteśmy tylko dwa punkty za Legią, jeśli ich pokonamy tytuł będzie nasz. Mówisz jakbyś naprawdę w to wierzył. - Wszyscy w to wierzymy! To może być nasz sezon. Mamy mnóstwo gotowych na wszystko zawodników. I to nie 11, a 20. Wiadomo, że nikt nie lubi siedzieć na ławce, ale tu nikt się nie obraża, tylko wchodzi i daje co ma. Każdy jest gotowy. W Holandii nie spotkałem się z taką sytuacją.