Piotr Jawor, Interia: Jak Pan spędził urlop? Michał Helik: - Byłem z narzeczoną u kuzyna w Anglii. Urodziła mu się córeczka, więc pojechaliśmy ją zobaczyć. Anglia? Ekstraklasa kończy rundę w zimie, zaczyna w zimie, a Pan na urlopie nie szuka słońca? - Nie, świąteczny czas chciałem spędzić z rodziną. Do tego mieliśmy Trening Noworoczny, który skraca czas, w którym moglibyśmy wyjechać. Później pozostaje już tylko tydzień do przygotowań, a to trochę krótko jak na egzotyczną podróż. A teraz przed Panem dwa tygodnie w męskim gronie na zgrupowaniu w Turcji. Konsola i seriale pójdą w ruch? - Nie mam playstation, rzadko też spędzam czas przez telewizorem. To w Turcji Pan się chyba zanudzi. - Nie, bo wbrew pozorom wolnego czasu na zgrupowaniach nie ma dużo. Nigdy nie miałem jednak problemów z nudą, bo wówczas głównie śpię, odpoczywam i czytam książki. Choć oczywiście partyjka na playstation też się zdarzy. Książki wygrywają z konsolą i serialami? - U mnie tak, choć bez przesady - nie jestem molem książkowym, ale poczytać lubię. Kryminały? Powieści historyczne? - Bardziej książki o podejściu do życia, psychologiczne. Teraz czytam "Mentalność Mamby" Koby’ego Bryanta. Psychologia w sporcie jest ważna? - Bardzo, ale często też niedoceniania. Przyszłość jednak przed tą dziedziną. Staram się zagłębiać w psychologię, choć oczywiście nie do przesady. Gdy jednak czytam, to wybieram książki, które mogą mi pomóc. Psycholog w Cracovii pojawił się chyba za czasów trenera Stefana Majewskiego. Wówczas obrońca Jacek Wiśniewski mówił: "Tylko, żebyście nie myśleli, że jesteśmy wariatami". - Dziś inaczej patrzy się na psychologa, trendy na świecie poszły do przodu. Psycholog to jednak bardzo mocne słowo, ja chętniej używam określenia "trener mentalny". Parę wskazówek od takiej osoby na pewno się przyda, ale też nie można przesadzać. Najważniejsze jest to, co robi się na boisku. Spotyka się Pan z jakimś trenerem mentalnym? - Tak, współpracujemy od czasu do czasu, gdy czuję, że potrzebuję takiej rozmowy. Po rewanżowym meczu z DAC Dunajska Streda częściej rozmawialiście? - Tak, ale nie przechodziłem jakiegoś wielkiego kryzysu. Poradziłem sobie z tym bez problemu, a z perspektywy czasu uważam, że to doświadczenie mnie wzmocniło. Po tym meczu tylko Pan wyszedł do dziennikarzy. Mimo że to właśnie po Pana błędzie Słowacy zdobyli decydującą bramkę. - Nigdy nie miałem problemu, by rozmawiać z dziennikarzami. Cały życie trenuję i buduję swoją markę i nie uważam, by jeden błąd złamał mnie psychicznie, czy osłabił pewność siebie. Jedna pomyłka nie może zburzyć tego, na co pracowałem całe lata. Nie wierzę, że nie było Panu trudno udzielić wywiadu po takim meczu. - Na pewno łatwiej i przyjemniej rozmawia się z dziennikarzami po zwycięstwach, ale jesteśmy profesjonalistami i musimy sobie umieć radzić w takich sytuacjach. Takie już nasze ryzyko zawodowe. Ma Pan 24 lata. Uważa się Pan jeszcze za młodego piłkarza? - Ciężko powiedzieć, ale chyba już nie czuję się młody, choć stary też nie. Jestem w idealnym momencie, by prezentować jak najwyższy poziom. Mam jednak nadzieję, że nie jestem jeszcze na szczycie umiejętności, i że cały czas będę coś poprawiał. Fajny przykładem jest Michał Peszkovicz. Z roku na rok jest coraz lepszy i mam wrażenie, że jeśli będzie grał do 50. roku życia, to będzie jeszcze lepszy niż obecnie (śmiech). Pytał go Pan o receptę na piłkarską długowieczność? - Widać, jak podchodzi do treningów czy regeneracji. Jest wzorem do naśladowania i tego podejścia warto się od niego uczyć. Jest Pan zaskoczony, że aż tylu młodych zawodników opuszcza Ekstraklasę? - To naturalna kolej rzeczy, które nie unikniemy. Przychodzi oferta z lepszego klubu, za lepsze pieniądze i do lepszej ligi, więc co ma takie zawodnika w Polsce zatrzymać? Nie dziwię się wcale tym chłopakom. Uważam, że jak nadarza się szansa, to należy ją wykorzystywać. W innych ligach są dużo większe pieniądze, i nie chodzi nawet o pensje, ale np. o ośrodki treningowe czy transfery. Do tego poziomu musimy doskoczyć, bo takich pieniędzy w piłkę nie pakujemy. Trochę dziwne, że Pan nie zmienił klubu po sezonie 2017/2018. Dobra gra, a do tego osiem bramek, u stopera często się nie zdarza. - Akurat po naszym klubie widać, że transfery lubią ciszę i ja nie chcę tej ciszy zaburzać. Mogę jednak zapewnić, że dużo się dzieje wokół mojej osoby, ale w szczegóły nie chcę wchodzić. Czas na decyzje byłby trudny? Z jednej strony kusi opuszczenie Ekstraklasy, ale z drugiej jesteście wiceliderem z szansami na mistrzostwo. - Powiem tak - mam jeszcze ważny kontrakt z Cracovią i to klub o wszystkim decyduje. Moje przemyślenia w tej sytuacji są drugorzędne. Przed poprzednim sezonem trener Michał Probierz powiedział, że gracie o mistrzostwo, tymczasem drużyna długo rozbijała się w strefie spadkowej. Dziś, gdy jesteście wiceliderem, nikt głośno o mistrzostwie nie mówi. - Ten temat w szatni pojawia się dość często, bo cel jest jasno nakreślony. Wszyscy wiemy, że gramy o najwyższe cele. Rozmawiał Piotr Jawor