Piotr Jawor, Interia: Skreśla pan już dni do startu Ekstraklasy? Mateusz Wdowiak: - Zniecierpliwienie i wyczekiwanie jest duże, chyba u każdego. Piłki brakuje nie tylko piłkarzom. Na start czekacie bardziej z obawą czy podekscytowaniem? - Raczej to drugie. Od jakiegoś czasu już trenujemy, u wszystkich widać głód piłki. Koronawirus skomplikował także plany finansowe piłkarzy. Co pan pomyślał, gdy dowiedział się, że będzie trzeba zrezygnować z połowy pensji? - Wiedziałem, że będą podjęte jakieś kroki. Czekaliśmy na decyzję i w końcu dostaliśmy maila z klubu, że mamy się zrzec połowy wynagrodzenia. Podejmowaliśmy jakieś rozmowy i negocjacje, każdy rozmawiał indywidualnie. Janusz Gol te rozmowy przypłacił utratą opaski kapitana. Jak dziś w szatni wyglądają wasze relacje? - Jak najbardziej normalne. Nic nadzwyczajnego, przynajmniej z mojej strony. Nie ma żadnych sensacji. Jak pan się odnajdywał w czasie pandemii? - Było dziwnie. Nikt nie był na przygotowany, więc pierwsze dni były specyficzne. Nagle mieliśmy dużo wolnego czasu. Czekaliśmy na informacje z klubu, z Ekstraklasy, z UEFA. Na początku treningi też były trochę szarpane, bo nie wiedzieliśmy czy i kiedy wznowimy rozgrywki. Gdy data padła, to przygotowywaliśmy się już pod start rozgrywek. Mieliśmy jasny cel, więc wyglądało to konkretniej.