<a href="https://nazywo.interia.pl/relacja/cracovia-lech-poznan,5914" target="_blank">Zapis relacji z meczu Cracovia - Lech Poznań</a><a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/cracovia-lech-poznan,id,5914" target="_blank">Zapis relacji z meczu Cracovia - Lech Poznań na urządzenia mobilne</a> Piłkarze Michała Probierza na swoim boisku już dawno nie mieli tak trudnego zadania. Nie dość, że musieli odrabiać straty, to jeszcze odpierali ataki groźnego "Kolejorza". W drugiej połowie krakowianie zdobyli jednak dwie bramki i wysłali kolejny sygnał, że na poważnie myślą o zdobyciu mistrzostwa Polski. Mecz z Lechem Cracovia zaczęła jednak inaczej niż zwykle. Co prawda w jej grze cały czas dominowały dośrodkowania, ale tym razem piłkarze Probierza nie czekali na ruch rywala, tylko sami zaczęli atakować. Piłka na ogół wędrowała do boku, skąd posyłana była wrzutka w pole karne. W pierwszym kwadransie piłkarze "Pasów" dośrodkowali piłkę 14 razy, a w całej pierwszej połowie aż 25. Efekt? Jedna groźna sytuacja, po której uderzenie Davida Jablonsky'ego zostało zablokowane. Najlepszą okazję miał jednak Sergiu Hanca, którego uderzenie zza pola karnego przeleciało tuż obok słupka. Lech długo tylko przyjmował Cracovię na swojej połowie i niezbyt kwapił się z próbami kontrataków. Gdy goście już jednak zaatakowali, to skutecznie. Jakub Kamiński przedarł się prawą stroną, dograł do Kamila Jóźwiaka, a ten w polu karnym miał wystarczająco dużo czasu i miejsca, by pokonać Michała Peszkovicza. Była to pierwsza bramka stracona przez Cracovię od pięciu meczów. Po raz ostatni przy Kałuży Peszkoviczia pokonała Szymon Matuszek z Górnika Zabrze, a było to ponad cztery miesiące temu. Po tym golu gra Cracovii przestała się kleić. Mniej było ataków i dośrodkowań, za to coraz chętniej atakował Lech. Dobrą okazję miał Chrystian Gytkjaer, który świetnie przyjął piłkę, ale w ostatniej chwili ubiegł go Peszkovicz. Podwyższyć prowadzenie mógł też Lubomir Szatka, ale z bliska głową uderzył obok słupka. Po pierwszej części Cracovia była w nietypowej dla siebie sytuacji - nie dość, że straciła bramkę i przegrywała, to jeszcze straciła kontrolę nad meczem. Krakowianie odzyskali ją już po 65 sekundach drugiej części. Kamil Pestka wpadł w pole karne i tym razem nie myślał o dośrodkowywaniu piłki, ale huknął z całej siły po długim rogu i było 1-1. Remis nikogo jednak nie urządzał. Lech straszył Gytkjaerem i Jóźwiakiem, ale najlepszą okazję miał Pedro Tiba, jednak górą znów był Peszkovicz. W Cracovii duże zagrożenie stwarzał Hanca, ale w 68. minucie w polu karnym padł Rafael Lopes. Sędzia Bartosz Frankowski nie zareagował, ale po konsultacji VAR szybko uznał, że Hiszpan był faulowany przez Thomasa Rogne. Do piłki podszedł Hanca i uderzył zdecydowanie lepiej niż większość strzelających rzuty karne w tej kolejce Ekstraklasy. W 84. minucie Lech był blisko szczęścia, bo po uderzeniu Gytkjaera piłka otarła się o słupek. Trzy minuty później jeszcze lepszą sytuację miał Tiba, ale uderzył niecelnie. Cracovia kropkę nad "i" mogła postawić w 90. minucie, ale Lopes trafił w słupek. Dzięki wygranej "Pasy" mają 42 punkty, tyle samo co pierwsza Legia. Lech zajmuje szóstą pozycję z 34 punktami. Cracovia - Lech Poznań 2-1 (0-1) Bramki: Pestka (47.), Hanca (68. z rzutu karnego) - Jóżwiak (24.). Żółta kartka: Peszkovicz. Cracovia: Peszkovicz - Pestka, Jablonsy, Helik, Rapa - Hanca (84. Wdowiak), Gol, Lusiusz, Van Amersfoort (86. Siplak), Fiolić (76. Dimun) - Lopes. Lech: Van der Hart - Kamiński, Szatka, Rogne, Kostewycz - Jóźwiak, Muhar (82. Szymczak), Ramirez, Tiba, Puchacz (71. Moder) - Gytkjaer. Sędziował: Bartosz Frankowski. Widzów: 12 247 Z Krakowa Piotr Jawor <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Ekstraklasy</a>