Probierz, przed meczem w Kielcach, zapytany o cel przez reportera Canal +, odpowiedział, że wygrana, bo przecież każdy szkoleniowiec o tym myśli przed spotkaniem. Nie może być inaczej, przecież trener "Pasów" zawsze powtarza, że jego drużyny grają o mistrzostwo Polski. W meczu przeciwko Koronie nie było widać jednak, że jego drużyna chce zwyciężyć. Jeszcze na początku Cracovia próbowała zaskoczyć rywala w swoim stylu, czyli ze stałych fragmentów gry. David Jablonsky, który potrafi przymierzyć głową, tym razem nie mógł się wstrzelić. Lepsze wrażenie sprawiała mimo wszystko Korona. Momentem przełomowym nie okazała się czerwona kartka dla Rodriga Zalazara, napastnika kielczan. Urugwajczyk zobaczył ją za brutalny atak na Michale Heliku w 40. minucie. Po chwili to jednak goście stracili bramkę. Po błędzie Sylwestra Lusiusza, który podał piłkę prosto do Mateja Puczki, gospodarze strzelili gola - Erik Paczinda przymierzył nie do obrony zza linii pola karnego. Wydawało się, że sytuacja zmieni się diametralnie po zmianie stron. Przecież Cracovia grała w przewadze. Nic z tych rzeczy. W drugiej połowie uwidoczniła się największa bolączka "Pasów" - nieumiejętność zmiany stylu. Gospodarze, którzy jeszcze w pierwszych 45 minutach próbowali zakładać pressing na połowie rywala, z biegiem czasu cofnęli się pod własną bramkę. To wybiło wszystkie atuty piłkarzy gości. Nie można było przeprowadzić szybkiego ataku, więc tacy skrzydłowi jak Mateusz Wdowiak stali się bezużyteczni. Probierz dokonywał zmian, już po przerwie pojawił się Filip Piszczek, ale nic to nie dawało. Właśnie rezerwowy napastnik miał okazję na początku drugiej połowy, oczywiście po dośrodkowaniu, ale "główkował" w środek bramki i Marek Kozioł bez problemu złapał piłkę. Jako kolejni na plac wchodzili: Michał Rakoczy i Michal Sipliak, bez żadnego efektu. Kwadrans przed końcem czerwoną kartkę, w konsekwencji dwóch żółtych, zobaczył pomocnik Korony Jakub Żubrowski. Podwójna przewaga nie zmieniła obrazu gry. "Pasy" nadal biły głową w mur i dopiero w ostatnich minutach stworzyły sobie trzy okazje - najpierw sytuację zepsuł Rafael Lopes, następnie uderzenie Helika sprzed linii bramkowej wybił Mateusz Spychała, wreszcie strzał Milana Dimuna nogą wybił Kozioł. Cracovia kończyła spotkanie w dziesiątkę, ponieważ czerwoną kartkę zobaczył Jablonsky. Podopieczni Probierza nie pierwszy raz przegrali z zespołem, który gra w osłabieniu. Tak samo było w poprzednim sezonie, kiedy grająca w dziewiątkę Wisła pokonała w Płocku Cracovię 3-2, a decydującą o zwycięstwie bramkę strzeliła grając w osłabieniu, bez dwóch zawodników. Kibice "Pasów" nie mieli litości po meczu w Kielcach - na ich forum często pojawiało się słowo "kompromitacja".