Paweł Pieprzyca: Jak się wraca do treningów po przerwie? Janusz Gol: - Bardzo dobrze. Ta przerwa nie była zbyt długa, więc dużo w niej nie straciliśmy. Teraz jesteśmy na etapie podtrzymania kondycji, przygotowania fizycznego, które mieliśmy przed końcem roku i mam nadzieję, że wystartujemy dobrze. Cracovia zajmuje drugie miejsce po zimie. W XXI wieku jeszcze takiej sytuacji nie było. - Fajnie, że jesteśmy na drugim miejscu, ale liga jest jeszcze długa. Do rozegrania zostało sporo meczów. Musimy cierpliwie pracować nad sobą i poprawiać pewne elementy, w których mieliśmy niedostatki, i walczymy o podium. Na co stać "Pasy" w drugiej części sezonu? - Cel jest taki, żeby postarać się być w pierwszej czwórce, która gwarantuje puchary, a jeśli uda się coś więcej ugrać np. "pudło" czy mistrzostwo Polski, to na pewno tu będzie duże święto. Trener Michał Probierz zawsze powtarza, że gra o mistrza, ale ostatnio nawet prezes prof. Janusz Filipiak mówił przed Treningiem Noworocznym, że Cracovia walczy o dwa mistrzostwa (także hokeiści). Większa presja? - Nie ma co narzucać na siebie presji. Jesteśmy na dobrej drodze, aby utrzymać ten wynik. Nie będzie to łatwe, przed nami jest Legia, która ma dwa punkty więcej, co można określi albo aż dwa, albo tylko dwa. Przed nami sporo meczów, można to wszystko odrobić i tylko ciężką pracą możemy zrobić dobry wynik. "Pasy" są gotowe walczyć o mistrzostwo i Puchar Polski, gdzie są już w ćwierćfinale? - W Pucharze Polski droga po trofeum jest krótsza, ale tam gra się tylko jedno spotkanie. To jest problem. Po jednym meczu możemy już nie mieć szansy na wywalczenie pucharu, a w lidze punkty można jeszcze odrobić. Ma pan jakieś rady dla młodszych kolegów, przecież w sezonie 2012/13 wywalczył pan podwójną koronę. - Rady są takie: pozostaje tylko ciężka praca, przykładanie się na treningach, wychodzenie na mecze w pełni skoncentrowanym i dawanie z siebie sto procent. Trzeba pokazywać się z jak najlepszej strony i myślę, że na tym będzie zyskiwać zarówno drużyna, jak i poszczególni piłkarze. Mówił pan o poprawianiu mankamentów. Nad czym najmocniej musicie pracować? Moim zdaniem Cracovia dobrze prezentuje się w grze obronnej, ale ma problemy z atakiem pozycyjnym. - W Polsce mało kto gra atakiem pozycyjnym (śmiech). To jest element, nad którym musimy pracować, ale przede wszystkim wymieniłbym skuteczność, bo sytuacji stwarzaliśmy sobie sporo, jednak nie zawsze były wykorzystywane i przez to też mamy mniej punktów niż lider. Przykładem może być mecz z ŁKS-em, gdzie już do przerwy mogliśmy prowadzić. Dla mnie nawet w meczu w Kielcach, gdzie zagraliście słabo, chociaż większą część pojedynku w przewadze, przegrywając 0-1, mogliście w końcówce strzelić dwa gole. - To było trudniejsze spotkanie, chociaż w pierwszej połowie były dwie sytuacje Davida Jablonsky’ego ze stałych fragmentów gry, a końcówka była już zdecydowanie dla nas, ale nie udało się wpakować piłki do siatki. Niemożliwymi interwencjami popisywali się obrońca (Mateusz Spychała wybił z linii bramkowej - przyp. red.) i bramkarz (Marek Kozioł nogami bronił strzał Milana Dimuna - przyp. red.). Korona potem potwierdziła, wygrywając w Szczecinie, że w tamtym okresie nie była od nas słabszym zespołem. Zagrali z pełną determinacją, udało im się strzelić gola, a nam nie.