Powoli zapełniają się trójmiejskie plaże, jest coraz cieplej. Ogrzewania nie trzeba włączać w siedzibach najwyżej notowanych klubów z regionu - w przyszłym sezonie 2023/24 Lechia Gdańsk i Arka Gdynia zagrają na zapleczu Ekstraklasy. Oba kluby znajdują się na ostrych zakrętach organizacyjnych, na dziś żaden z nich nie wyznaczył trenera, który poprowadzi drużyny w I lidze. Pozostając w tematyce klimatycznej - relacje właścicieli trójmiejskich klubów z otoczeniem kibicowskim są wręcz lodowate. O wojnie z Adamem Mandziarą w Gdańsku piszemy już od miesięcy, z kolei w Gdyni zdarzenia nabrały tempa po zakończeniu I-ligowych rozgrywek. Arka finiszowała dopiero na ósmym miejscu, znacznie poniżej oczekiwań. Jeszcze przed końcem grania na murawie, do gry wszedł gdyński biznesmen, były piłkarz Arki, Marcin Gruchała który zaproponował przejęcie klubu z rąk rodziny Kołakowskich. Na obecnym etapie nikt tego nie potwierdzi, ale pogłoski mówiły o ofercie na poziomie 10 mln zł. W ślad za tym poszły pytania z gdyńskiego magistratu - prezydent Wojciech Szczurek wprost dopytuje o przyczynę tak słabej postawy Żółto-Niebieskich - "W najbliższych tygodniach będę oczekiwać od właścicieli wyjaśnień, dlaczego wynik sportowy jest najgorszy w ostatnich trzech lat. Miejsce Arki jest w ekstraklasie". Właściciel Arki Gdynia utopi ją w IV lidze? 11 lokalnych sponsorów zawiesiło współpracę z klubem oskarżając właściciela o brak chęci awansu sportowego. Do wyżej wymienionych dołączyli kibice, którzy zagrozili bojkotem, jeśli w Arce nie dojdzie do zmiany właścicielskiej. Już podczas ostatniego meczu domowego w I-ligowym sezonie 2022/23 trybuny mocno opowiedziały się za Gruchałą - "Czas pakować swe sandały, zróbcie miejsce dla Gruchały" niosło się po stadionie. Ostatni akt gdyńskiej rozgrywki to wywiad wspomnianego Gruchały dla "Przeglądu Sportowego", w którym mówi o spotkaniu z Jarosławem Kołakowskim (swoją drogą to ciekawe, że nikt już nie kryje że to pan Jarek, który jest przecież prężnie działającym i bardzo aktywnym agentem piłkarskim, rozdaje karty w klubie piłkarskim). — Spotykaliśmy się po to, żeby porozmawiać o sprzedaży Arki, a ja zamiast tego słyszę hasła, że "ja prędzej utopię tę Arkę w IV lidze, niż ją panu sprzedam". Wówczas zobaczyłem, kogo mam po drugiej stronie — mówi Marcin Gruchała w "Przeglądzie Sportowym". Wyraźnie widać, że w wokół Arki Gdynia nastąpiło wyraźne przesilenie. Trudno sobie wyobrazić jak będzie wyglądał zasłużony klub pod rządami rodziny Kołakowskich jeśli groźby bojkotu wejdą w życie. Z drugiej strony jaki program ma Marcin Gruchała, poza tym, że jest byłym piłkarzem Arki i pochodzi z Gdyni? Pewne jest, że w najbliższych tygodniach kibice Arki nie będą narzekać na nudę. Maciej Słomiński, INTERIA