Beniaminek Lotto Ekstraklasy dobrze rozpoczął sezon, odnosząc kilka wartościowych zwycięstw. Dobra passa skończyła się jednak 19 września. Od wygranej z Cracovią 1-0 drużyna prowadzona przez Grzegorza Nicińskiego nie mogła odnieść zwycięstwa w meczu ligowym. Tak było do wczoraj. Starcie z Ruchem był spotkaniem "za sześć punktów", oba zespoły dzieliło przecież w tabeli ledwie kilka punktów. Gdynianie, w dużej mierze za sprawą Marcjanika, świetnie weszli w spotkanie, zdobywając prowadzenie już w 150 sekundzie. - Był stały fragment gry i dobra wrzutka Dominika (Hofbauera - przyp. red.). Zgubiłem krycie, dobrze trafiłem i piłka wpadła do siatki. Mecz dobrze się dla nas ułożył, bo zaraz potem zdobyliśmy drugiego gola. Mieliśmy plan na to spotkanie, i, tak jak to sobie zaplanowaliśmy, tak wszystko realizowaliśmy. Niepotrzebnie na początku drugiej połowy daliśmy sobie wbić bramkę, ale ostatecznie udało się utrzymać przewagę do końca. Teraz trzeba robić wszystko, żeby punktować też w kolejnych meczach - podkreśla Marcjanik, który na trafienie w Ekstraklasie czekał do swojego meczu numer 13. Młodzieżowy reprezentant Polski miałby na swoim koncie więcej występów w tym sezonie, gdyby nie problemy z wyrostkiem robaczkowym. Pod koniec października piłkarz przeszedł zabieg i musiał pauzować kilka tygodni. Wrócił w odpowiednim momencie. Z Arką, w poprzednim tygodniu, wywalczył awans do półfinału Pucharu Polski, a wczoraj był solidnym punktem w defensywie, która ostatnio traciła sporo goli. Swoje dołożył też w ataku. W końcówce pierwszej części sezonu, jedenastkę z Gdyni czekają jeszcze spotkania z Jagiellonią u siebie i Śląskiem na wyjeździe. Po 18 kolejkach Arka zajmuje dziewiąte miejsce w tabeli z 23 punktami na koncie. Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz Michał Zichlarz