Tłum kibiców, pirotechnika, uhonorowanie klubowej legendy, a wszystko to na oczach prezydenta miasta - pięknie wyglądała ligowa inauguracja sezonu 2023/24 w Gdyni. Problem w tym, że wszystkie wymienione wydarzenia miały miejsce nie na stadionie miejskim gdzie I-ligowa Arka Gdynia podejmowała Bruk-Bet Termalikę Nieciecza, a na starym, nadmorskim obiekcie przy ul. Ejsmonda, na którym kiedyś rozgrywali mecze Żółto-Niebiescy. Właśnie tam, właśnie w porze I-ligowego meczu odbyło się X Międzypokoleniowe Spotkanie Kibiców Arki. Legenda Arki rozlicza się z właścicielem Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni, obecny na spotkaniu kibiców wyraził nadzieję, że za rok na "Górce" spotka się całe środowisko skupione wokół Arki Gdynia, z drużyną na czele. To niezwykle mocna deklaracja i opowiedzenie się po jednej ze stron konfliktu. Podczas spotkania fanów za wieloletnie występy dla Arki podziękowano Marcusowi da Silvie, który w Gdyni odnalazł swoje miejsce na ziemi oraz odsłonięto pamiątkową tablicę poświęconą liderowi kibiców śp. Zbigniewowi Rybakowi. Bojkot. Pusty stadion Arki Gdynia Ta niezwykła sytuacja - kibice zamiast na meczu ukochanej drużyny spotykają się na innym obiekcie. Jest to efektem coraz bardziej nabrzmiałego konfliktu między właścicielami Arki (rodziną Kołakowskich), a lokalnym środowiskiem, które chce odkupić klub - oficjalną ośmiocyfrową ofertę złożył Marcin Gruchała, były piłkarz Arki, obecnie prężnie działający w branży logistycznej. Obecny stan rzeczy i bojkot meczów ligowych jest kolejnym aktem konfliktu, który toczy się wokół Arki Gdynia. Wcześniej była rezygnacja ze współpracy ze strony lokalnych sponsorów, zawieszenie komunalnego finansowania klubu i mocne oświadczenie Michała Kołakowskiego, że klub nie jest na sprzedaż. Sam mecz był całkiem niezły jak na pierwsze ligowe koty za płoty, prowadzenie dla Arki już w 20. (!) sekundzie zdobył Kacper Skóra, wyrównał kilka minut później Maciej Ambrosiewicz. Gości na prowadzenie wyprowadził Bruno Wacławek, a wkrótce czerwoną kartkę ujrzał jego kolega z drużyny Wiktor Biedrzycki. W końcówce wyrównał Olaf Kobacki, a kilka minut później z rzutu karnego w słupek trafił zawodnik gości Krzysztof Radwański. To było emocjonujące widowisko, szkoda że toczyło się w atmosferze stypy. Było tak pusto i cicho, że momentami przebijał się doping kameralnej grupki kibiców z Niecieczy. Maciej Słomiński, INTERIA