Mecz 1/8 finału Pucharu Polski był okazją na przełamanie dla kiepsko spisujących się w lidze Arki Gdynia i Zagłębia Lubin. O jedną bramkę lepsi okazali się Żółto-Niebiescy, a nad trenerem Zagłębia, Dariuszem Żurawiem zbierają się coraz ciemniejsze chmury. Gdynianie są już w najlepszej pucharowej ósemce i tylko dwa zwycięskie mecze dzielą ich od powtórzenia ubiegłorocznego występu w finale "Turnieju tysiąca drużyn". W tym spotkaniu zimowa aura sprawiała, że boiskowymi wydarzeniami w dużej mierze rządził przypadek. To absolutnie nie znaczy, że zabrakło emocji. Po kolei. W 22. minucie Luis Valcarce dośrodkował swoją słabszą, prawą nogą. Piłka kierowana była do Mateusza Żebrowskiego, ale minęła pomocnika Arki, odbijając się od kolana Karola Czubaka, wpadła do siatki obok zdezorientowanego bramkarza Zagłębia, Dominika Hładuna. Przypadkowa bramka, ale liczy się to co w sieci. 10 minut później było już 2-0. Adam Deja dośrodkował z rzutu wolnego, piłka leciała bardzo długo, aż głową strącił ją Czubak, kierując obok ponownie bezradnego Hładuna. Puchar Polski. Arka Gdynia lepsza od Zagłębia Lubin Tuż przed przerwą ponownie Czubak wystąpił w roli głównej, tym razem we własnym polu karnym, gdzie udowodnił że napastnik w pobliżu własne bramki często oznacza nieszczęście. Zawodnik Arki zagrał ręką, a sędzia Włodzimierz Bartos po analizie VAR wskazał na rzut karny. Filip Starzyński strzelił bardzo nonszalancko, pokazał jak nie należy wykonywać "jedenastek" - jego strzał obronił w 43. minucie z łatwością obronił Kacper Krzepisz. To już trzeci zmarnowany rzut karny w tym sezonie przez popularnego "Figo". Jak zauważył nasz redakcyjny specjalista od rzutów karnych, w bieżącym sezonie Starzyński nie wykorzystał już tylu rzutów karnych, co przez całą wcześniejszą karierę. W przerwie szkoleniowiec gości, Dariusz Żuraw przeprowadził aż potrójną zmianę. Zaraz potem Adam Ratajczyk minął już Krzepisza, ale w ostatniej chwili został zablokowany przez Michała Marcjanika. Po przerwie przyjezdni stwarzali zagrożenie pod bramką Arki właściwie co minutę. Wreszcie w 57. minucie goście dopięli swego, Sasza Żivec dośrodkował w pole karne, Haris Memić zdołał jedynie odbić piłkę, ta trafiła do Ratajczyka, który łatwo zwiódł Luisa Valcarce i posłał bombę obok bezradnego Krzepisza. Piłkarzom z Lubina chyba wydawało się, że na tym szczeblu rozrywek gra się mecz i rewanż, bo po bramce kontaktowej osiedli na laurach i wciąż atakowali, ale bez przekonania. Na kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry na gdyńskim stadionie zgasło światło. To chyba jakaś epidemia na polskich stadionach, która ma jakiś związek z Zagłębiem Lubin. Nie dalej jak w sobotę "Miedziowi" grali z Rakowem w Częstochowie i tam też doszło do awarii oświetlenia. Arka Gdynia - Zagłębie Lubin 2-1 (2-0) Bramki: Karol Czubak 22’, 32’ - Adam Ratajczyk 57’ Arka: Kacper Krzepisz - Fabian Hiszpański (61’ Arkadiusz Kasperkiewicz), Haris Memić, Michał Marcjanik, Luis Valcarce - Sebastian Milewski, Adam Deja - Michał Bednarski, Christian Aleman (76’ Mateusz Stępień), Mateusz Żebrowski (61’ Artur Siemaszko) - Karok Czubak (84’ Marcus da Silva). Zagłębie: Dominik Hładun - Kacper Chodyna, Aleksandar Pantić, Sasza Balić, Mateusz Bartolewski (73’ Lorenzo Simić) - Łukasz Poręba, Ilja Żyguliew (46’ Łukasz Łakomy) - Adam Ratajczyk, Filip Starzyński (82’ Oliwier Sławiński), Erik Daniel (46’ Sasza Żivec) - Tomasz Zajić (46’ Patryk Szysz). Sędzia: Włodzimierz Bartos (Łódź) Żółte kartki: Haris Memić, Adam Deja, Kacper Krzepisz, Luis Valcarce (Arka), Łukasz Poręba, Kacper Chodyna (Zagłębie). Maciej Słomiński