<a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy</a> W poprzedni sezonie "Arkowcy" rzutem na taśmę uratowali się przed spadkiem, zajmując ostatecznie 13. miejsce i o dwa punkty wyprzedzając spadkowicza Miedź Legnica. Była nadzieja, że obecne rozgrywki drużyna trenera Zielińskiego rozpocznie w dobrym stylu, żeby uniknąć kłopotów z poprzedniego sezonu. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Arka zaczęła od porażki z Jagiellonią Białystok 0-3. Potem przyszła przegrana z Pogonią w Szczecinie, a ostatnio z Zagłębiem w Lubinie. Tylko w trzeciej kolejce udało się jej zremisować u siebie z Koroną Kielce. - Co tutaj dużo mówić. Wyniki mówią same za siebie. Jeden punkt na koncie, a bilans bramkowy 1-8. Źle to wygląda - mówi Janusz Kupcewicz. Zdaniem byłego świetnego reprezentanta Polski, jednego z najlepszych piłkarzy w historii Arki, powodów należy szukać w złych transferach. - Jestem znany z ostrego języka, a powiem tak: Wiem, że klubem kieruje Dominik Midak, ale tutaj jego ojciec, pan Włodek Midak, który ma doświadczenie i wyczucie, powinien odpowiedzieć sobie na pytanie, kto kieruje transferami? Kto odpowiada za to, jacy piłkarzy trafili do klubu w 2018 czy 2019 roku. Czy ci piłkarze, którzy trafili do Arki to wzmocnienia? - pyta retorycznie były piłkarz, który z Arką dalej jest mocno związany, bo pracuje jako klubowy skaut. Ocenia przydatność wypożyczonych z gdyńskiego klubu do innych zespołów zawodników i rekomenduje ich do pierwszego zespołu. W Gdyni lepiej powinni słuchać mającego futbolowe wyczucie Kupcewicza. Kilka lat temu proponował do gry w Arce nie kogo innego, jak Krzysztofa Piątka. - To było cztery, pięć lat temu. W luźnej rozmowie proponowałem sięgniecie po tego zawodnika, kiedy siedział na ławce rezerwowych w Zagłębiu Lubin. Nie jest oczywiście powiedziane, że jakby trafił do Arki, to jego kariera potoczyłaby się tak, jak to widzimy - mówi Kupcewicz. W Gdyni w ostatnim czasie faktycznie brakuje dobrych transferów. Zawodnicy, którzy trafiają do Arki rzadko zdają egzamin, co widać po wynikach. Teraz przed zespołem znad morza mecz u siebie z dobrze grającym Lechem Poznań. Sobotnie spotkanie da odpowiedź czy gdynianie na dłużej zajmą miejsce czerwonej latarni, czy jednak mimo wszystko odbiją się od dna. Michał Zichlarz