Arka Gdynia wygrała dziewięć kolejnych spotkań (siedem w lidze i dwa w Pucharze Polski), ale ostatnio złapała jakby lekką zadyszkę. Zaledwie remis z GKS w Katowicach 1-1, potem odpadnięcie z krajowego pucharu z bardzo przeciętnym ostatnio Lechem Poznań, a dziś pierwsza od 23 września porażka w lidze - 1-2 z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza. W 8. minucie właściwie pierwsza wizyta niecieczan na połowie gości zakończyła się rzutem karnym - bardzo dobry w ostatnim czasie Olaf Kobacki bardzo lekkomyślnie sfaulował Wiktora Biedrzyckiego i sędzia międzynarodowy Bartosz Frankowski nie miał wątpliwości. Biedrzycki bardzo pewnie skierował piłkę do siatki - to już jego szósty skutecznie wykonany rzut karny w tym sezonie. Wydawało się, że za 10 minut jest już remis. Do siatki trafił snajper wyborowy Karol Czubak, po idealnym dośrodkowaniu Przemysława Stolca, jednak okazało się, że w międzyczasie był spalony. Polityka i piłka nożna. Trudna miłość premiera Co się odwlecze to nie uciecze - Biedrzycki zupełnie bezmyślnie sfaulował Czubaka i sędzia Frankowski znów nie miał wątpliwości, dyktując rzut karny. Z 11 metrów do siatki trafił Kobacki, to jego już ósmy gol w tym sezonie. Do przerwy remis z delikatnym wskazaniem na Arkę. W drugiej połowie długo nie działo się wiele ciekawego, aż wreszcie do prostopadłego podania idealnie wyszedł ofensywny lider Bruk-Betu Termaliki Nieciecza, Adam Radwański który strzałem z lewej nogi pokonał Pawła Lenarcika. Żółto-Niebiescy mocno nacisnęli po tym "gongu" - w 71. minucie Kacper Skóra miał bardzo dobrą okazję, ale strzelił bardzo wysoko nad bramką. Zaraz potem gdyński młodzieżowiec opuścił plac gry. Do końca trwała zażarta walka, ale wynik nie zmienił się do końca, co oznacza że przewaga Arki Gdynia w I-ligowej tabeli nad lokalnym rywalem Lechią Gdańsk stopniała do jednego punktu. Za tydzień ostatnia kolejka rozgrywek zaplecza Ekstraklasy, potem I liga zapadnie w zimowy sen. Maciej Słomiński, INTERIA