U progu sezonu 2023/24 I-ligowa Arka Gdynia znalazła się na niespokojnych wodach. Inauguracyjny domowy ligowy mecz na stadionie w Gdyni obejrzała garstka widzów (oficjalna frekwencja to 1379 osób, ale chyba tyle nie było), więcej było na "Górce" na starym stadionie. Właśnie tam, dokładnie w tym samym czasie, gdy drużyna grała z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza, Żółto-Niebieska społeczność zorganizowała się w ramach dorocznego spotkania międzypokoleniowego. Bycie wśród fanów zamiast kibicowania I-ligowe drużynie wybrał prezydent Gdyni, Wojciech Szczurek. To bardzo znaczący gest, zwłaszcza gdy samorząd zawiesił finansowanie klubu - środki komunalne stanowią trzecią część budżetu Arki. Oczywiście podczas spotkania międzypokoleniowego nie mogło zabraknąć Marcina Gruchały, gdyńskiego biznesmena z branży logistycznej i byłego zawodnika Arki, który złożył oficjalną ofertę zakupu klubu. Pusty stadion. Kibice bojkotują Arkę Gdynia To właśnie Gruchałę stawia w roli czarnego charakteru, Michał Kołakowski, prezes i właściciel Arki Gdynia w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego". Marcin Gruchała jest mniejszościowym udziałowcem Arki Gdynia, posiada kilkanaście procent akcji klubu. W wielomiesięcznej telenoweli, która stanowi konflikt zwaśnionych stron biznesmen oferował inwestycję w juniorskie struktury gdyńskiego klubu. - Gruchała zadeklarował chęć inwestycji w akademię, ale potem okazało się, że w zamian chce przejąć akcje klubu. Taki podstęp i tyle. Mam 75 procent akcji, które dają w spółce pełnię kontroli i to chyba naturalne, że jako większościowy właściciel klubu zamierzam utrzymać taki stan - słowa Kołakowskiego nie pozostawiają miejsca na interpretację. Bojkot wokół Arki Gdynia przybiera na sile Lokalne środowisko nie odmawia panom Kołakowskim znajomości piłki nożnej, a bardziej brak ambicji awansu do Ekstraklasy. To główny zarzut, jakoby właścicielowi klubu promocja była nie na rękę. Kołakowski odbija piłeczkę mówiąc, że to właśnie Gruchale ewentualna gra Arki w Ekstraklasie byłaby nie na rękę, zarzuca mu też "szantaż medialny". - (...) awans oznaczałby znaczny wzrost wartości klubu, a przy tym nie słuchałby go nikt poza najbardziej zacietrzewionymi hejterami. Może właśnie dlatego Gruchała rozpoczął swoją intrygę jeszcze przed kluczowymi meczami poprzedniego sezonu? Do ostatnich minut ostatniej kolejki walczyliśmy o awans do baraży, tymczasem zapowiadana "medialna ofensywa" rozpoczęła się wcześniej, co przyczyniło się do wytworzenia atmosfery napięcia w drużynie. Równolegle Gruchała czy jego sojusznicy wydzwaniali do zawodników, pracowników klubu oraz różnych innych osób i zapowiadali, że niedługo przejmą Arkę. Wówczas zrozumiałem, że ponad dwa lata temu, gdy zgodziłem się, by Gruchała odkupił akcje klubu od Rafała Murawskiego, wpuściłem do Arki konia trojańskiego - Michał Kołakowski nie gryzie się w język. Kolejny mecz ligowy Arka Gdynia rozegra u siebie w poniedziałek o godz. 18 z Polonią Warszawa. Nic nie wskazuje, żeby frekwencja była wyższa niż ostatnio. Nie rozstrzygając kto ma rację w sporze toczącym się wokół gdyńskiego klubu należy zgodzić się z Kołakowskim, że w obecnej sytuacji najwięcej traci Arka Gdynia. Maciej Słomiński, INTERIA