Arka wygrała dwa ostatnie mecze 2-0, dzięki czemu znacznie poprawiła swoje notowania i opuściła strefę spadkową. Gdynianie pokonali na własnym stadionie Miedź Legnica oraz w Kielcach Koronę. Gra w tych spotkaniach nie była najlepsza, ale dla żółto-niebieskich absolutnym priorytetem były punkty. - Sytuacja na pewno nie jest jeszcze komfortowa. Mówiąc obrazowo, ogień nieco przygasł, ale nadal się pali. Mamy teraz bez wątpienia więcej atutów, aby ugasić go do końca, ale cały czas trzeba być czujnym i skoncentrowanym, bo nikt nie odpuści i walka będzie trwała do końca. Wiemy, że nie będzie łatwych i mniej ważnych spotkań. Wszystko będziemy musieli grać na "żyle" - stwierdził Zieliński. Szkoleniowiec Arki nie ukrywa, że finisz rozgrywek jest niezwykle wyczerpujący. Mnóstwo sił kosztował gdynian zwłaszcza ostatni mecz z Koroną, w którym przyszło zawodnikom brodzić po kostki w wodzie. - Faktycznie, warunki w Kielcach wyjątkowo ciężkie, a poza tym chłopcy zagrali niesłychanie ofiarnie. Zresztą ostatni tydzień mieliśmy niezwykle wyczerpujący, bo w sześć dni, w poniedziałek, czwartek i niedzielę, rozegraliśmy trzy bardzo trudne mecze, dlatego przed spotkaniem z Wisłą trochę inaczej ułożyliśmy mikrocykl. Mam nadzieję, że zregenerowaliśmy się we właściwy sposób - dodał. Do tej pory gdynianie tracili sporo goli ze stałych fragmentów, tymczasem w konfrontacji z Koroną nie tylko zachowali czyste konto, ale sami zdobyli w ten sposób obie bramki. Pierwszą, autorstwa Marko Vejinovicia, po dalekim wrzucie z autu, a drugą po centrze Holendra z rzutu wolnego i główce Adama Marciniaka. - Wróciliśmy do prostych środków i schematów, które przynoszą efekt. Dalej będziemy je stosować, ale zdajemy sobie sprawę, że w ataku nie możemy bazować tylko na dalekim wrzucie z autu, bo repertuar zagrań w ofensywie musi być znacznie bogatszy - ocenił. W piątek o godz. 18 żółto-niebiescy zmierzą się w Płocku z Wisłą, do której tracą tylko punkt. Po przyjściu byłego szkoleniowca Arki Leszka Ojrzyńskiego "Nafciarze" wygrali cztery kolejne mecze, ale w ostatniej potyczce ulegli w Legnicy Miedzi 2-3. - Zapowiada się interesujący mecz, bo oba zespoły mają taki sam plan i są bardzo zdeterminowane, aby uciec ze strefy zagrożenia i przybliżyć się do utrzymania. W takich spotkaniach gra się pod presją, z nożem na gardle, ale jestem przekonany, że poradzimy sobie z tym - zapewnił. Ekipa z Płocka słynie w Ekstraklasie z bardzo dobrze wykonywanych stałych fragment, po których zdobywa sporo bramek. - Po przyjściu trenera Ojrzyńskiego na ten element nasi rywale położyli jeszcze większy nacisk. Stałe fragmenty świetnie wykonuje Furman, ale Dominik daje też bardzo dużo drużynie jeśli chodzi o prowadzenie i kreowanie gry. Jesteśmy świadomi i przygotowani na to, co może się dziać w tym meczu. Też mamy swoje atuty i postaramy się je wykorzystać - podkreślił. Przed spotkaniem w Płocku sytuacja kadrowa Arki daleka jest od optymalnej. Co prawda do gry po urazach są gotowi pauzujący w ostatnim meczu Luka Zarandia, Adam Deja i Michał Janota, ale trener Zieliński nie ma do dyspozycji żadnego nominalnego napastnika. Do kontuzjowanych Aleksandyra Kolewa i Rafała Siemaszki dołączył Maciej Jankowski, który w Kielcach nabawił się urazu nosa. Wykruszył się także blok obronny, bo żółte kartki wykluczyły stopera Christiana Maghomę i lewego defensora Adama Marciniaka. - Co chwila pojawia się jakaś dziura i łódka przecieka. Nie pozostaje nam nic innego, jak zatykać te ubytki. Nie zmienia to faktu, że jedziemy do Płocka z podniesioną głową i pełni nadziei, że powalczymy o trzy punkty - podsumował. Marcin Domański