W Zabrzu, w obecności prawie 23 tys. widzów, piłkarze Górnika i Arki zaczęli trafiać w końcówce. W 84. minucie swoje pierwsze trafienie w żółto-niebieskich barwach zanotował Ruben Jurado. Zaraz potem wyrównał jednak rezerwowy Rafał Wolsztyński. - Czy jesteśmy zadowoleni z jednego punktu? Mieliśmy prowadzenie i było dobrze, a w Zabrzu chcieliśmy wygrać. Nie możemy być do końca szczęśliwi - komentował po spotkaniu Marciniak, który w latach 2009-12, z powodzeniem występował w Górniku. Wczoraj gdynianom udało się wyeliminować najsilniejszą broń beniaminka z Zabrza, strzelającego na początku sezonu gola za golem Igora Angulo. Hiszpan trafiał we wszystkich czterech wcześniejszych ligowych spotkaniach, wczoraj nie udało mu się zaskoczyć Pavelsa Steinborsa. - Dużo analizowaliśmy grę rywala i wiedzieliśmy, że często zagrywają prostopadłe piłki do przodu. We wcześniejszych meczach mieli dużą ilość okazji jeden na jeden, staraliśmy się to wyeliminować. W Zabrzu wychodziło to raz lepiej, raz gorzej. Szkoda, że po tym, jak zdobyliśmy bramkę, daliśmy sobie strzelić wyrównującego gola. Piłka poszła w pole karne, "obcierka" i strata. Szkoda tego momentu - żałował Marciniak, który po tym, jak murawę z rozbitą głową opuścił w drugiej połowie Tadeusz Socha, przejął opaskę kapitana. Po pięciu ligowych kolejkach Arka, z siedmioma punktami na koncie, zajmuje szóstą lokatę, tuż za Górnikiem, a przed Legią. Co warte podkreślenia, zespół prowadzony przez Leszka Ojrzyńskiego, razem z Zagłębiem Lubin, to jedyne drużyny Ekstraklasy, które w tegorocznym sezonie nie doznały jeszcze porażki. Gdynianie jedno spotkanie wygrali, a aż cztery zremisowali. Kolejnym rywalem ekipy z Pomorza będzie w sobotę Pogoń. Michał Zichlarz, Zabrze Ekstraklasa: wyniki, terminarz, strzelcy, gole