Sytuacja była wręcz kuriozalna. W niedzielę piłkarze Arki mieli polecieć na poniedziałkowy mecz z Cracovią, tymczasem okazało się, że bilety zarezerwowano na dzień później, a odpowiedzialny za to był właśnie Bednarczyk. "Możemy tylko współczuć zawodnikom i trenerom, iż przez pomyłkę jednej osoby muszą teraz męczyć się w dalekiej i długiej podróży. [...] Mamy nadzieję, że osoba odpowiedzialna za tak absurdalną pomyłkę "poleci" w trybie natychmiastowym z zajmowanego stanowiska. I pokryje poniesione przez klub koszty błędnie zarezerwowanych biletów lotniczych" - napisano na kibicowskiej stronie Arkowcy.pl. Z kolei podczas meczu z Cracovią na trybunie wywieszono transparent: "P. Bednarczyk - prezesa ucho, to już nie ujdzie tobie na sucho!". Wygląda jednak na to, że zdecydowanie inne podejście do kierownika zespołu ma sztab szkoleniowy Arki. Trener Zbigniew Smółka, zapytany o sytuację z pomyłką przy rezerwowaniu biletów, odpowiedział: - Jeżeli ktoś z nas nie popełnił w życiu błędu, to niech pierwszy rzuci kamieniem. Błędy w życiu się zdarzają i pamiętajmy, że musimy znaleźć się w takiej sytuacji, jak znalazł się nasz kierownik. W meczu z Cracovią byliśmy z nim i to było widać na boisku Nie ma się w ogóle co nad tym rozwodzić, bo to był mecz piłki nożnej, więc rozmawiajmy o piłce - podkreślał szkoleniowiec. Arka po słabym spotkaniu zremisowała z Cracovią 0-0, ale Smółka zapewnia, że na postawę jego zespołu w żadnym wypadku nie miał wpływu fakt, że piłkarze do Krakowa pojechali autokarem, a nie polecieli samolotem. - Do Krakowa jechaliśmy komfortowo i widać było, że fizycznie do spotkania jesteśmy przygotowani. Cieszę się, że drużyna na rzeczy, na które nie mamy wpływu, zareagowała pozytywnie i na pewno nie było po nas widać żadnych problemów - zapewnia Smółka. Kibice podkreślają jednak, że to nie pierwsza wpadka kierownika, bo kilka lat temu Filip Burkhardt w derbach z Lechią Gdańsk zagrał w koszulce, na której miał błędnie napisane nazwisko - "Burchardt". Piotr Jawor Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy