Wielkie derby Trójmiasta rozpoczną się w niedziele 31 maja, o godzinie 17.30 na pustym Stadionie Energa w Gdańsku - Wydaje mi się, że Lechia straci atut swojego boiska. Z własnymi kibicami gra się łatwiej, co zresztą pokazują statystyki na całym świecie. Trzeba powiedzieć wprost, że to lekko zadziała na naszą korzyść - mówił Adam Marciniak na przedmeczowej konferencji prasowej. W dotychczasowych meczach Arki z Lechią często decydujący cios zadawał Flavio Paixao, który siedmiokrotnie pokonywał gdyńskich bramkarzy, w tym dwukrotnie w doliczonym czasie gry. Za każdym razem dało to Lechii zwycięstwo: - Przed każdym meczem przygotowujemy się pod kątem poszczególnych zawodników. Każdy na swojej pozycji musi być gotowy, musi znać mocne i słabe strony swojego vis a vis. To nie jest tak, że do tej pory nie byliśmy gotowi na Falvio. Po prostu dotychczas dobrze grał i okazywał się lepszy w bezpośrednich starciach - tłumaczy Marciniak, który do tej pory wystąpił w barwach Arki w ośmiu spotkaniach z Lechią. Bilans tych meczów to trzy remisy i pięć wygranych gdańszczan. Sytuacja Arki Gdynia w tabeli jest krytyczna. Żółto-Niebiescy zajmują przedostatnie miejsce w tabeli, z sześcioma punktami straty do bezpiecznej strefy: - Wiadomo w jakiej sytuacji jesteśmy. Czeka nas 11 finałów i zwycięstwo w niedzielnym meczu dałoby na pewno niesamowitego kopa i zacementowało wiarę, że wszystko jest możliwe. Nic lepszego nie mogło nas spotkać. Na zakończenie zdalnej konferencji prasowej Interia zapytała Marciniaka jak zamierza świętować ewentualne niedzielne zwycięstwo? - Nie planuję szczególnego świętowania. Mamy taki moment sezonu i natłok meczów, że nie ma czasu na celebrowanie, ani coś podobnego. Na pewno nie zamierzam kopać żadnych lalek, ani niszczyć proporczyków, jak to miało miejsce po drugiej stronie - odparł Adam Marciniak, nawiązując do derbów z 2018 roku, gdy Simeon Sławczew i Sławomir Peszko po meczu kopali lalkę przebraną w barwy Arki. Obu tych piłkarzy nie ma już z Lechii. MS