Dużo jest narzekań na organizatorów rozgrywek piłkarskich w naszym kraju, ale trzeba przyznać, że wprowadzenie baraży było strzałem w dziesiątkę. Dzięki temu cała sportowa Polska ma na finiszu okazję śledzić bój o Ekstraklasę i I ligę, który nie jest korespondencyjny, a odbywa się pomiędzy zainteresowanymi drużynami. Nie są jeszcze znane statystyki, ile osób oglądało w Polsacie wczorajszy finał baraży o Ekstraklasę pomiędzy Arką Gdynia i Motorem Lublin, ale sądząc po odzewie w mediach społecznościowych było to poziom bardzo wysoki. Nie byłoby tak wielkiego odzewu, gdyby nie niesamowity zwrot akcji w tym spotkaniu i spektakularna przegrana Arki Gdynia 1-2 z Motorem Lublin w samej końcówce. Wydawało się, że Arka prowadząc 1-0 w 87. minucie ma wszystkie karty na ręku i wróci po czterech latach do Ekstraklasy. Niestety dla gdynian, najpierw perfekcyjnym rzutem wolnym popisał się Bartosz Wolski, a trzeciej minucie doliczonego czasu gry efektowną bramkę zdobył niewidoczny wcześniej Senegalczyk Jacques Ndiaye. Końcówka sezonu i brak awansu Arki na najwyższy szczebel przybrały niespotykany wymiar. Koszmar kibiców z Gdyni to nie tylko ostatni mecz z Motorem, który był beniaminkiem I ligi. Dwa tygodnie temu Arka przegrała derby z Lechią Gdańsk 1-2, mimo że prawie godzinę grała z przewagą jednego zawodnika, a remis wystarczał jej do awansu. Tydzień temu podobna historia zdarzyła się, gdy do Gdyni przyjechał GKS Katowice - znów Arce wystarczył remis i znów rywal okazał się lepszy wygrywając 1-0 wrócił do Ekstraklasy po 19 latach. Motor wrócił po aż 32. Efekt jest taki, że w trzecią kolejną niedzielę kibice Arki byli świadkami fety z okazji awansu, szkoda tylko że nie swojego. Piotr Klimek, specjalista od ligowych statystyk, na cztery kolejki przed zakończeniem sezonu zasadniczego szacował prawdopodobieństwo bezpośredniego awansu Arki do Ekstraklasy na 98%. Arka Gdynia traci awans do Ekstraklasy w nieprawdopodobnych okolicznościach W Internecie pełno od memów, na jednym z nich Arka bije się o tytuł przegranych sezonu z Pogonią Szczecin, która w nieprawdopodobnych okolicznościach wypuściła z rąk Puchar Polski po przegranej z Wisłą Kraków. Nie milczała również lokalna rywalka Arki, Lechia Gdańsk. Klub ze stolicy województwa pomorskiego pogratulował Motorowi awansu, pisząc w nawiązaniu do derbów że "2-1 to piękny wynik". Poza tym, gdański klub zaprezentował listę klubów, które będą rywalizować w Ekstraklasie w sezonie 2024/25. Nazwa Arki jest tam przekreślona, a wpisany jest Motor Lublin. Można na to patrzeć dwojako - cześć kibiców Lechii wolałaby, aby Arka grała w Ekstraklasie, derby to jest sól futbolu, czego świadkiem byliśmy dwa tygodnie temu, gdy ponad 36 tysięcy widzów zapełniło Polsat Plus Arenę. Z drugiej strony, w kibicowaniu jest też wymiar "schadefreude" - rok temu, gdy Lechia spadała z Ekstraklasy, gdyński klub nie szczędził szpilek w SM. Lechiści nie ograniczyli się do social mediów. W noc przed meczem z Motorem delegacja kibiców Biało-Zielonych wybrała się do kaszubskiego Gniewina, by "umilić" drużynie Arki ostatnią przed finałem noc zgrupowania. Były fajerwerki i głośne śpiewy, które miały przeszkadzać w wypoczynku. Kończąc sprawami kibicowskimi - po zakończeniu wczorajszego spotkania pod trybuną "Górka" na stadionie w Gdyni doszło do żenujących scen, piłkarze zostali zmuszeni do oddania koszulek kibicom. Rozgoryczenie jest zrozumiałe, ale trudno nie odnieść wrażenia, że kibice mają trochę za dużo do powiedzenia w polskich klubach. Nie dalej jak kilkanaście dni temu na trening piłkarzy Arki wpadła agresywna grupa, która tłumaczyła graczom co mają robić na boisku. Nie tędy droga.