W czerwcu zdobywczyni sześciu medali mistrzostw świata trenowała w Alpach. We Włoszech i Szwajcarii towarzyszyła jej - jak zaznaczyła - bardzo ważna osoba. Był to fizjoterapeuta polecony przez doktora Roberta Śmigielskiego, który w marcu operował kolano Kowalczyk. I choć teraz wygląda na to, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, a proces rehabilitacji przebiegł bez problemów, kolano wciąż jest pod szczególną opieką. - Mieliśmy świetną opiekę ze strony fizjoterapeuty. Wszystko było w jak najlepszym porządku, mogliśmy się skupić na zajęciach. Teraz jedziemy na czwarte w tym roku zgrupowanie, które potrwa do 24 lipca. Celem Estonia i ulubiony przez Justynę ośrodek w Otepaeae. Są tam znakomite warunki, m.in. trasa crossowa i siłownia. Będzie też ćwiczyć na nartorolkach. Z kolei w sierpniu trenować będziemy w Nowej Zelandii. Zrobimy co w naszej mocy, by zgrupowania zaowocowały w zimie jak najlepszymi wynikami - powiedział Wierietielny. Przed podróżą do Estonii trener pożegnał się w Wałbrzychu ze swoimi dawnymi wychowankami - biathlonistami miejscowego Górnika, gdyż w lipcu wraz z żoną, Barbarą, przeprowadza się do zbudowanego przez nich domu w Poroninie. - Z 11 wychowankami spotkałem się w lokalu +Słoneczne Wzgórze pod Dębem+, prowadzonym przez Kazimierza Urbaniaka, jednego z moich zawodników. Wśród nich byli olimpijczycy z igrzysk w Albertville: Jan Wojtas, Dariusz Kozłowski i Zbigniew Filip, a także m.in. Zbigniew Szlufcik. Wspominaliśmy dawne czasy, treningi i zawody, rozmawialiśmy też o bieżących sprawach moich byłych podopiecznych z Górnika Wałbrzych. Spotkanie było bardzo sympatyczne, wręcz wzruszające - zwierzył się szkoleniowiec. Wierietielny pracę z młodymi biathlonistami Górnika rozpoczął w 1984 roku. Do tego klubu trafili z Wałbrzycha i okolicznych miejscowości, m.in. z Mieroszowa, Witkowa Śląskiego, Czarnego Boru i Walimia. 20 lat temu, w zimowej olimpiadzie w Albertville, Filip zajął 16. miejsce w biegu na 10 km, a sztafeta 4x7,5 km z Wojtasem i Kozłowskim uplasowała się na dziewiątej pozycji. - Nikogo spośród moich wychowanków nie wyróżniam. Każdy miał inne sportowe walory, ale każdego cechowała ambicja i wola walki. Bardzo dobrze będę wspominał wałbrzyskie lata. Szkoda się żegnać, ale może jeszcze kiedyś się spotkamy. Rozstania z Wałbrzychem nie traktuję w kategoriach zakończenia życiowego etapu. Po prostu przenosimy się z żoną w inne miejsce. Dotychczas mieszkaliśmy w bloku, niedługo będziemy pod Tatrami we własnym domu, z którego okien rozpościera się piękny widok na góry - powiedział trener Justyny Kowalczyk. Z Wałbrzychem rozstaje się też żona szkoleniowca (małżeństwem są od 1981 roku), doc. dr Barbara Piątkowska, prorektor ds. nauki, dydaktyki i spraw studenckich w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej im. Angelusa Silesiusa. - Od połowy lipca wezmę urlop i zajmę się przeprowadzką. Budowa naszego domu w Poroninie trwała prawie trzy lata. Żal opuszczać miasto, z którym byłam związana od 28 lat, a także znajomych, ale rozstanie postaram się zrekompensować sobie kontemplacją wspaniałych krajobrazów. Po odpoczynku, jesienią wrócę do pracy na uczelni. Być może w Nowym Targu lub Nowym Sączu - dodała pedagog, specjalista od aksjologii wychowania.