Najlepsza polska biegaczka narciarska i jej szkoleniowiec intensywnie przygotowują się do sezonu. Jeszcze niedawno byli w Nowej Zelandii, a teraz zakończyli zgrupowanie w Zakopanem. Na pytanie, gdzie lepiej przeprowadzać obozy sportowe Wierietielny odpowiedział: "Pod Giewontem jesteśmy blisko domu, czytamy polską prasę, oglądamy polską telewizję oraz doświadczamy zainteresowania i serdeczności naszych kibiców. To wielki atut, oddziałujący korzystnie na psychikę. Za granicą korzystamy za to z lepszej bazy treningowej". Dodał, że minie jeszcze dużo czasu, zanim krajowe ośrodki po względem poziomu bazy szkoleniowej dorównają czołowym zagranicznych. Ale jeśli chodzi o efektywność zgrupowań, trener nie wyróżnia żadnego z tegorocznych. - Wszędzie zrealizowałem sto procent wcześniejszych założeń i nic nie pozostało tylko na papierze. Nigdy nie wyjeżdżałem zawiedziony, również ostatnio z Zakopanego - podkreślił. Zaznaczył, że jeśli ma się jasno określony cel, nawet uboższa baza nie może stanowić przeszkody. - Wtedy po prostu należy wykazać się inwencją i sięgnąć do swoich doświadczeń, a tych trochę się przez lata uzbierało - powiedział. Krótkie przerwy między zgrupowaniami trener Kowalczyk spędza w domu w Poroninie, do którego rok temu przeprowadził się z Wałbrzycha wraz z rodziną. - Teraz najważniejsze jest zgromadzenie opału na zimę, która na Podhalu zwykle jest siarczysta. Będę wtedy spokojniejszy na zagranicznych trasach biegowych - zaznaczył. Wierietielny podkreśla zalety domowej kuchni, ale dodaje, że prowadząc taki tryb życia jak on, trudno być wymagającym. - Ostatnio w Zakopanem mieliśmy dobrą kuchnię, przypominającą smakowite potrawy mojej żony. Ale tak w ogóle to nie grymaszę i nie oczekuję frykasów. Biorąc pod uwagę tryb mojego życia, to chyba dobre nastawienie - powiedział. 4 października Wierietielny z Kowalczyk wyruszają na kolejne zgrupowanie. Tym razem odbędzie się ono na lodowcu Dachstein w austriackim Ramsau. Gdy tam się znajdą, do rozpoczęcia igrzysk w Soczi pozostanie 126 dni.