"Nic nas nie jest w stanie uspokoić, bo każdy start jest nerwowy. Adrenalina znów rośnie" - zaznaczył Wierietielny. Bieg rozpocznie się o godz. 13. Jego trasa jest bardzo wymagająca, ale to dla Polki dobry prognostyk. "Przeszedłem się po tej trasie raz i więcej nie chcę. Jest bardzo ciężka, praktycznie ciągły podbieg, ale dla Justyny to dobra trasa. Jest jeszcze bardziej wymagająca niż część klasyczna sobotniego biegu łączonego. Jeśli pogoda nie będzie wariować, o wynikach zadecyduje przede wszystkim przygotowanie fizyczne" - uważa szkoleniowiec. Dodał, że jest to start indywidualny i jego podopieczna ruszy na trasę jako ostatnia. "Wszystkie zawodniczki będzie miała przed sobą i to zapewnia rozeznanie w tym, jak pojechały rywalki. Ale jeśli ktoś jest tak mocny jak Bjoergen, nie ma to żadnego znaczenia". "Nie tak dawno w zawodach Pucharu Świata w Otepaeae i Drammen biegłam jako ostatnia i nic mi to nie dało" - wspomniała Kowalczyk. Narciarka z Kasiny Wielkiej w dwóch dotychczasowych konkurencjach w Oslo zajęła te same pozycje (piątą i drugą), co w dwóch pierwszych startach w igrzyskach olimpijskich Vancouver 2010. Jeśli kanadyjski schemat wciąż miałby się powtarzać, to w poniedziałkowym biegu będzie trzecia. Polka liczy jednak, że osiągnie lepszy rezultat, bowiem bieg na 10 km techniką klasyczną to jedna z jej specjalności. Szanse na to widzi także jej trener. "W tym roku Justysia jest jeszcze lepiej przygotowana niż w ubiegłym. W Vancouver rywalki deptały jej po piętach, teraz większości z nich ucieka znacznie łatwiej. Nie mówię oczywiście o Bjoergen. Justyna nie lubi startować na świeżaczka i nigdy nie szuka tej świeżości, ona jest pracusiem i bardzo lubi być troszeczkę zmęczona. Wtedy starty wychodzą jej lepiej niż kiedy jest całkowicie wypoczęta i pewna siebie" - podsumował.