"Bardzo sobie cenię każdą minutę spędzoną z najbliższymi, ale... służba nie drużba. Przyjechałem w środę i zaraz po świętach Bożego Narodzenia wyruszam do Oberhofu. Wszystkie obowiązki związane z przygotowaniami do tych wyjątkowych dni w roku spadły na moją żonę Barbarę. Jest już w mieszkaniu choinka, jak zwykle żywe drzewko, ponaddwumetrowej wysokości, które z ozdobami zawsze tworzy niepowtarzalny nastrój" - zwierzył się szkoleniowiec. Dodał, że bardzo się cieszy z przylotu 21-letniej córki, studentki ostatniego roku Uniwersytetu w Aberdeen. "Matylda studiuje w Szkocji iberystykę i antropologię kultury. W rodzinnym domu będzie do 3 stycznia. Mamy sobie wiele do opowiadania, a czasu - jak zwykle - niewiele. Ja wyjadę wcześniej, zaraz po świętach, 27 grudnia rano. Zawody w Oberhofie rozpoczynają się 29 grudnia" - powiedział Wierietielny. Podkreślił, że okres świąt Bożego Narodzenia jest dla niego jednym z najpiękniejszych, najbardziej magicznym czasem przesyconym dobrocią, miłością, spokojem, otwartością na drugiego człowieka. Wyjątkowe znaczenie ma też dla niego kolacja. "Gdy wspominam Wigilię, zawsze najpierw przychodzi mi na myśl karp, którego lubię najbardziej. Oczywiście, spróbuję również innych wspaniałości stołu. Mam już przygotowane prezenty dla bliskich, ale co położę pod choinkę, to moja tajemnica" - zaznaczył. Na jaki upominek liczy trener? "Jestem wierny mądremu porzekadłu: umiesz liczyć, licz na siebie" - odpowiedział z uśmiechem. "Ale już poważnie - wiem, że jak zwykle spotka mnie przyjemna niespodzianka" - dodał. Od października Wierietielny mieszka w Poroninie. Przeniósł się na Podhale z żoną po prawie 30 latach pobytu w Wałbrzychu. "Teraz z moich okien rozciąga się malowniczy widok na ośnieżone góry. Żal będzie opuszczać bliskich i to urocze miejsce, ale obowiązki nie pozwalają mi na dłuższy pobyt z rodziną" - powiedział. Pytany czy obliczał kiedyś, ile czasu w roku może się cieszyć rodziną, odparł: "Nie prowadzę takiej statystyki. Po prostu taka jest moja praca i jeżeli ma przynosić oczekiwane przeze mnie i moją podopieczną efekty, musi być tak, jak dotychczas. I nie ma na to żadnej rady" - podkreślił 65-letni Aleksander Wierietielny.