Kowalczyk, mimo czwartego miejsca w ćwierćfinale, przez długi czas utrzymywała szansę na awans jako lucky loser. Dopiero w ostatnim ćwierćfinale Szwedka Ida Ingemarsdotter nieco lepszym czasem odebrała jej półfinał. - Popełniłam dużo pomyłek, bo dawno nie biegałam sprintu na takim poziomie - mówiła Kowalczyk zaraz po biegu na antenie TVP. - Miałam dwie tragiczne w skutkach pomyłki - przyznała nasza zawodniczka. - Raz już na starcie, myślałam, że był falstart i sobie poczekałam - opowiadała Kowalczyk. - Później się wykaraskałam. A na samym końcu brakło sił - przyznała, podkreślając, że narty bardzo dobrze jej pracowały. - Pierwsze koty za płoty, eliminacje za wielki plus, ćwierćfinał na wielki taktyczny minus - oceniła swój start. - Nie wiem, czy można było bardziej koncertowo zepsuć bieg. - Nie zasłużyłam, żeby biec w półfinale. Byłoby fajnie, ale jutro mamy nowy dzień - stwierdziła Kowalczyk. Dlaczego nie zasłużyła? - Dlatego, że popełniłam głupie błędy, których się bałam przed biegiem. Muszę się obiegać, wtedy może będę podejmować lepsze decyzje - zaznaczyła. - W Kuusamo albo wygrywam albo popełniam głupoty - nie ukrywała. W niedzielę Kowalczyk wystartuje na swoim koronnym dystansie - 10 km techniką klasyczną. Muszę wyciągnąć wnioski z dzisiaj. Na trasie będzie dużo momentów, w których trzeba zachować koncentrację - podkreśliła.