"Po ciężkich prywatnie miesiącach walcząc samotnie z całym światem oboje powrócili z ogromną siłą, determinacją i motywacją do walki" - piszą norwescy dziennikarze. Dziennikarze podkreślają, że w Norwegii wszyscy czekali na start Northuga po trudnych dla niego miesiącach po wypadku samochodowym spowodowanym pod wpływem alkoholu i skazaniu na 50 dni więzienia. Fani biegów narciarskich czekali też na Justynę Kowalczyk, która po dramatycznych wyznaniach o swojej depresji, szeroko opisywanych w skandynawskich mediach i słabym sezonie stanowiła "wielką niewiadomą". Dziennik "Dagbladet" zaznaczył, że "w czwartek byliśmy świadkami wielkiego wydarzenia, spektaklu o pięknie sportu w wykonaniu dwóch gwiazd biegów narciarskich, które pokazały wielką siłę psychiczną i powróciły do czołówki z instynktami zwycięzców. Najważniejsze było jednak to, że na oczach nas wszystkich wygrały z samymi sobą i stali się w ten sposób najpiękniejszą parą biegów narciarskich". "Justyna i Petter pokazali na podbiegach trasy sprintu, że potrafią być szybsi niż to jest technicznie możliwe, a to, że Polka nie wygrała świadczy tylko o taktyce Norweżek, które ją skutecznie zablokowały. W większości innych konkurencji, w których liczy się siła i wydolność, Kowalczyk z pewnością tego dnia by wygrała" - dodano. Gazeta podkreśliła, że "upłynęło zaledwie kilka tygodni, od kiedy Kowalczyk zemdlała na trasie ostatniego etapu Tour de Ski, a w ubiegłym roku zmagała się z kontuzją stopy i problemami życia prywatnego więc nikt nie sądził, że powróci i tak silnie uderzy podczas MŚ. Teraz wygląda na to, że klasyczne 30 kilometrów jest w stanie wygrać". W sprincie stylem klasycznym Kowalczyk zajęła czwarte miejsce. Wygrała Norweżka Marit Bjoergen. Autor: Zbigniew Kuczyński