Jak ocenia pan szanse Justyny Kowalczyk w mistrzostwach świata? Egil Kristiansen: Myślę, że Justyna wróci z Val di Fiemme ze złotym medalem, ale szczerze mówiąc mam nadzieję, że jej się nie uda. Najmocniejsza będzie w konkurencjach rozgrywanych techniką klasyczną, czyli czwartkowym sprincie i w zmaganiach na 30 km. W biegu łączonym też będzie mocna, ale nie aż tak. Jaki nastrój panuje w norweskiej ekipie? - Jestem lekko poddenerwowany, ale właśnie tak trzeba się czuć w przeddzień takiej imprezy jak mistrzostwa świata. Wszyscy w ekipie mają już nieco podniesiony poziom adrenaliny. To oczywiście dobry znak. Norwegia była gospodarzem poprzednich mistrzostw, czy presja kibiców jest teraz równie duża? - Jest chyba jeszcze większa niż przed mistrzostwami w Oslo. Wtedy nasi sportowcy wypadli bardzo dobrze i teraz też wszyscy myślą, że po prostu zgarną mnóstwo medali. Nikt nie myśli o pracy jaką trzeba wykonać, by osiągnąć takie wyniki. Przewidywania przed czwartkowym sprintem. - Mam dobrą drużynę i kilka zawodniczek jest w stanie awansować do finału. A jeśli ktoś jest w finale, to znaczy, że jest na tyle dobry, by móc zdobyć medal. Sprint techniką klasyczną był rozgrywany w sobotę w Davos w ramach Pucharu Świata. Wygrała go Kowalczyk, z dużą przewagą nad Marit Bjoergen. Obawia się pan powtórki takiego scenariusza? - Tu trasa jest inna niż w Davos. Nie ma tak wielu podbiegów. Jestem pewny, że Kowalczyk podoba się ta, którą pobiegną tutaj mężczyźni. Jest znacznie bardziej wymagająca. Postawa Justyny w Szwajcarii mnie nie zaskoczyła. Wiem, że jest świetnie przygotowana, a w Soczi miała tylko gorszy dzień. Być może tak samo jak Kowalczyk w Rosji, Marit czuła się w Szwajcarii kiedy po sprincie zrezygnowała ze startu na 10 km. Zobaczymy jak będzie w czwartek. Bjoergen była gwiazdą igrzysk w Vancouver w 2010 roku i 12 miesięcy później podczas mistrzostw w Oslo. Teraz jednak najczęściej przestrzega kibiców przed zbyt dużymi oczekiwaniami wobec jej osoby. - Marit chciała zdobyć mnóstwo złotych medali w Vancouver i w Oslo. Udało jej się to. Taki wyczyn jest jednak niezwykle trudno powtarzać, dlatego nie dziwię się, gdy mówi, że tym razem ucieszy się nawet z jednego złota. Jeśli jeszcze tym zwycięskim biegiem okazałoby się 30 km techniką klasyczną, to na pewno będzie bardzo szczęśliwa. Akurat na tym dystansie nie wygrała ani w Vancouver ani w Oslo. Przygotowania do mistrzostw przebiegły tak, jak pan zakładał? - Planowaliśmy, że Marit w tym sezonie będzie częściej biegała. Jednak z powodu problemów zdrowotnych ostatecznie wzięła udział tylko w siedmiu startach w Pucharze Świata. Takie rzeczy niestety się zdarzają. Niewiele można z tym zrobić, pozostaje tylko jak najlepiej wykorzystać ten czas, który masz. Myślę, że mimo kłopotów jest przygotowana niemal tak samo dobrze jak przed mistrzostwami w Oslo. Kto oprócz Bjoergen i Kowalczyk ma jeszcze szanse na sukces w Val di Fiemme? - Therese Johaug jest jedną z niewielu zawodniczek, która ma szansę nawiązać walkę z Kowalczyk i Bjoergen. Jest w świetnej formie i także może zdobyć złoty medal. Na pewno jednak nie dokona tego w sprincie, bo jej pierwszymi zawodami będzie dopiero sobotni bieg łączony. Do walki może się jeszcze włączyć Szwedka Charlotte Kalla, a w sprincie Finka Mona-Liisa Malvalehto.