Do sytuacji doszło w pierwszym półfinale, który wygrała Amerykanka Kikkan Randall. Na ostatniej prostej drugie miejsce premiowane awansem do finału zajmowała Oestberg, ale specjalnie zwolniła i przepuściła koleżankę z kadry, która jest wyżej w klasyfikacji generalnej Tour de Ski i Pucharu Świata. Oestberg potwierdziła, że przepuszczenie Steiry, było jej własną decyzją. "Było ważne, aby Kristin weszła do finału. Mamy jeszcze większą szansę na zwycięstwo na szczycie stoku narciarskiego w Val di Fiemme" - jej wypowiedź cytuje internetowe wydanie dziennika "Aftenposten". Po minięciu linii mety, zdyszana Steira podziękowała koleżance, która spuściła jedynie głowę i nie zareagowała na gest Steiry. Ostatecznie obie znalazły się w finale, bo Oestberg awansowała do niego jako "lucky loser", ale nie mogła o tym wiedzieć w chwili, gdy oddawała drugą pozycję koleżance z kadry. W finale koalicji trzech Norweżek żadnych szans nie dała Randall. Oestberg była druga, jej rodaczka Heidi Weng trzecia, a Steira piąta ze stratą 12,6 s do triumfatorki i prawie czterech do Oestberg. Justyna Kowalczyk odpadła w półfinale i zajęła 7. miejsce, ale może być zadowolona ze startu. Utrzymała prowadzenie w klasyfikacji generalnej TdS i powiększyła przewagę nad drugą Therese Johaug do 50,3 s. Polka jest także liderką Pucharu Świata.