W Pucharze Świata 2012/13 sprint techniką klasyczną rozgrywany był trzykrotnie. W listopadzie w Kuusamo Kowalczyk odpadła w półfinale i sklasyfikowano ją na siódmym miejscu, w styczniu w Libercu była druga, a w sobotę w Davos zwyciężyła. Przed wyciąganiem daleko idących wniosków ze szwajcarskiego triumfu przestrzega jednak Wierietielny. "W czwartek może być różnie. Po pierwsze trzeba dobrze przygotować sprzęt, a po drugie trasa tutaj bardziej sprzyja typowym sprinterkom. Ta w Davos była trudniejsza, więc lepsza dla Justyny. Mamy nadzieję na dobry wynik, ale o medalach nie chcemy mówić, od tego są Norwegowie. Oni ciągle je liczą. Najpierw Marit Bjoergen miała zdobyć tutaj sześć złotych, teraz mówi, że będzie jeden. Wystartujemy, to zobaczymy" - podkreślił szkoleniowiec. Dla Kowalczyk to już szóste mistrzostwa świata. Debiutowała 10 lat temu. Wtedy gospodarzem także było Val di Fiemme, a 20-letnia wówczas narciarka z Kasiny Wielkiej pojechała na nie jako świeżo upieczona wicemistrzyni świata juniorów. "To na pewno było przeżycie. Mogłam z bliska przyjrzeć się tym wszystkim wielkim biegaczkom. Marzyłam wówczas, by kiedyś być taką, jak one. Towarzyszyły mi zupełnie inne odczucia niż teraz" - wspomina Kowalczyk, która nie ukrywa również, że mimo doświadczenia i tak czuje się nieco stremowana. "Po tylu startach udaje się zachować jakiś dystans, ale chyba nie da się podejść do takiej imprezy ze spokojem" - dodała. Dwa lata temu w Oslo sprint rozgrywany był techniką dowolną. Wygrała Bjoergen, przed Włoszką Arianną Folis i Słowenką Petrą Majdić. Kowalczyk była piąta. Początek eliminacji o 10.45. Ćwierćfinały rozpoczną się dwie godziny później.