Wygrała Norweżka Marit Bjoergen przed Szwedką Charlotte Kallą i swoją rodaczką Astrid Uhrenholdt Jacobsen. Mrowca oglądając relację telewizyjną zauważył, że mimo nie do końca udanego biegu, Kowalczyk była ze swojego startu zadowolona. - To najważniejsze, że się nie podłamała. Przykro mi oczywiście, że nie osiągnęła swojego celu, ale trzeba pamiętać, że długo nie startowała z najlepszymi. To moim zdaniem było spore ryzyko, ale jako multimedalistka zawodów najwyższej rangi miała do tego pełne prawo. Mnie cieszy fakt, że w dalszym ciągu jest w światowej dziesiątce - zauważył szkoleniowiec, który trenował Kowalczyk w klubie Maraton Mszana Dolna w latach 1996-1998. Według niego biegaczka z Kasiny Wielkiej nie tylko nie zrezygnuje z dalszej walki, ale będzie jeszcze ciężej pracować. - To dziewczyna z charakterem, więc o poddawaniu się nie ma mowy i zobaczymy ją na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu. Oczywiście łatwo nie będzie, bo kandydatek do medali będzie tam wiele, ale ja szans Justyny absolutnie bym nie przekreślał. Lahti miało być wprawdzie najważniejszym sprawdzianem, ale rok to naprawdę całkiem sporo czasu, i - jak to w sporcie - z formą jej rywalek też może być wtedy różnie - zauważył Mrowca. Przed Kowalczyk w Lahti jeszcze tylko czwartkowy bieg w sztafecie 4x5 km, w której wystartuje wraz z Kornelią Kubińską, Eweliną Marcisz i Martyną Galewicz.