Początek rywalizacji o 12.45 polskiego czasu. 34-letnia Kowalczyk zbliża się do końca swojej kariery, co dla nikogo nie jest tajemnicą. Na koniec bogatej w sukcesy sportowej drogi za główne cele wybrała sobie dwa biegi: 10 km techniką klasyczną w Lahti i 30 km tym samym stylem za rok na igrzyskach w Pjongczangu. Choć oczywiście, przy okazji, bierze udział także w innych konkurencjach. W niedzielę w Lahti Justyna stanęła do walki w sprincie drużynowym klasykiem w parze z Eweliną Marcisz. Były upadki jednej i drugiej, a zamiast równej rywalizacji, Kowalczyk na każdej pętli biegła "na dochodzenie", zmuszona nadrabiać dystans. Skończyło się na dziewiątym miejscu w finale. Jak zapowiadała wcześniej sama Kowalczyk, to miało być tylko przetarcie przed wtorkiem. Nie ma wątpliwości, że będzie to dla niej ważny bieg, ale przed startem nie zamierzała rozkładać na czynniki pierwsze ważności tego startu w odniesieniu do całej kariery. - Może lepiej już sobie pójdę - powiedziała, nie chcąc rozwodzić się nad tym, co przed nią i co za nią. Kowalczyk nie spodziewa się niespodzianek na trasie w Lahti, nawet na paskudnym zakręcie tuż przed wjazdem na stadion, na którym potknęła się w niedzielę. - Czekamy na wtorek. Byłam tutaj w styczniu i przez wiele lat tu startowałam, więc trasę znam doskonale - mówiła nasza zawodniczka. - Publiczność fińska jest fantastyczna, uwielbiam tu startować - podkreśliła. Jeśli chodzi o uwielbienie Finów do biegów narciarskich, Kowalczyk ma sto procent racji. Pełne trybuny stadionu, a także tysiące widzów wzdłuż trasy biegowej - to robi wrażenie podczas MŚ w Lahti. Chłodni, choć może to stereotyp, Finowie w trakcie dopingowania swoich biegaczy budzą się do życia jak mało kiedy. W niedzielę Kowalczyk miała okazję przypomnieć sobie tylko niewielki kawałek trasy w Lahti. - Trasa do sprintu to tylko bardzo mała część trasy biegu na 10 km, to tylko finisz praktycznie. Ale finisz jest zawsze bardzo ważny, zwłaszcza ten stromy podbieg w końcówce - mówiła. Czego spodziewa się po wtorkowym starcie? - Myślę o tym, żebym pobiegła jak najlepiej i tyle - zaznaczyła. Ogromne znaczenie we wtorek może mieć pogoda. Zapowiadane jest ocieplenie, a także opady śniegu, a nawet deszczu. Warunki będą równe dla wszystkich, ale łatwiej będzie tym, które trafią ze smarowaniem, a to może nie być proste. Józef Łuszczek, mistrz świata z Lahti sprzed 39 lat, w rozmowie z Interią tuż przed mistrzostwami, w roli głównej faworytki biegu na 10 km widział Marit Bjoergen. - W czym wystartuje, w tym wygra - mówił. Norweżka nie zaczęła udanie, w sprincie odpadła już w ćwierćfinale. Ale już w biegu łączonym nie dała szans rywalkom, choć długo dotrzymywała jej kroku Krista Parmakoski. Finka finiszowała jako druga, a brąz wywalczyła Szwedka Charlotte Kalla. Niespełna 37-letnia Bjoergen na ostatnim podbiegu wspinała się jakby miała na liczniku co najmniej 10 lat mniej. Zapytaliśmy Justynę, czy medalistki biegu łączonego to główne faworytki do triumfu na 10 km. - Jest siedem bardzo dobrych dziewczyn, które na pewno będą walczyć, a kto zdobędzie medale, zobaczymy we wtorek - mówiła Kowalczyk, ale nie sprecyzowała, czy siebie widzi w tym gronie. Generalnym sprawdzianem przed startem w Lahti była rywalizacja w estońskim Otepaeae na kilka dni przed mistrzostwami świata. 19 lutego zdecydowanie triumfowała Bjoergen, przed Kallą i Heidi Weng. Kowalczyk była piąta, a najwięcej straciła na końcowych dwóch kilometrach, wyraźnie nie wytrzymując tempa. Jak tłumaczyła, jeszcze nie odzyskała wówczas świeżości po ciężkich przygotowaniach. - Czwarty, piąty dzień po zejściu z gór, jak w Otepaeae, to jest zawsze zły czas dla wytrzymałościowca - mówiła już w Lahti. - Dni od 12. do 16. są najlepsze i tak to jest obliczone, żeby było dobrze. We wtorek będzie 14. dzień - powiedziała. Dwa lata temu na MŚ w Falun bieg na 10 km rozgrywano techniką dowolną. Wygrała go Kalla, a Kowalczyk nie startowała. Pobiegła za to w sprincie drużynowym z Sylwią Jaśkowiec, zdobywając brązowy medal. Kowalczyk przywoziła medal z każdych mistrzostw świata od 2009 roku. Wtedy, w czeskim Libercu, wywalczyła brąz właśnie w swojej ulubionej konkurencji. Zdobyła też złote medale w biegu łączonym i na 30 km stylem dowolnym. Dwa lata później w Oslo sięgnęła po srebro w biegu łączonym i na 10 km klasykiem oraz po brąz na 30 km dowolnym. W 2013 roku z Val di Fiemme przywiozła srebro na 30 km klasykiem, a w Falun sięgnęła po brąz w sprincie drużynowym. Trzy lata temu w Soczi Kowalczyk zdobyła jeden z dwóch najcenniejszych krążków w karierze - złoty medal igrzysk olimpijskich na swoim koronnym dystansie. Jak będzie w Lahti? Z Lahti Waldemar Stelmach