Podkreśliła, że Polka była bezdyskusyjnie najlepsza w całym cyklu. "Justyna triumfowała w aż pięciu z siedmiu biegów tegorocznego Touru i przez cały czas była zdecydowaną liderką" - zaznaczyła. Bjoergen podała też datę powrotu do rywalizacji. "Nie będzie to, jak rozważałam wcześniej, za tydzień w Libercu lecz za dwa tygodnie w zawodach Pucharu Świata we Francji, w La Clusaz" - poinformowała norweska zawodniczka, która musiała zrezygnować ze startu w Tour de Ski z powodu nieprawidłowości w pracy serca. Skandynawskie media nazywają zwycięstwo Kowalczyk "zasłużoną formalnością", a bieg drugiej na mecie Norweżki Therese Johaug pod górę stoku slalomowego Alpe Cermis "fascynującą pogonią". "Polka po uzyskaniu miażdżącej przewagi w sobotę na dystansie 10 km ze startu wspólnego, w niedzielę nie mogła być dogoniona. Byłoby to dla Johaug nadludzkie zadanie" - stwierdził dziennik internetowy "Nettavisen". "Wielki wysiłek Johaug pod potworną górę nie wystarczył i mimo że dwie Norweżki wywalczyły miejsca na podium, to najwyższe zajęła, po raz czwarty z rzędu, Justyna Kowalczyk" - skomentował dziennik "Aftenposten". Według "Dagbladet" wygranie Touru nie było w zasięgu Norweżek. "Pocieszające jest to, że zarówno Johaug jak i Steira wykazały świetną formę przed zbliżającymi się mistrzostwami świata". Media przypominają, że pomimo wielu medali olimpijskich i mistrzostw świata, jakie zdobyły Norweżki, jeszcze nigdy, ani zawodniczka, ani zawodnik tego kraju nie wygrali Tour de Ski. "Norweska klątwa dalej trwa i jak widać zwycięstwo w TdS jest dla tego narciarskiego kraju niemożliwe" - skomentował z przekąsem szwedzki dziennik "Expressen", wskazując na drugie miejsce Johaug i dopiero czwarte Pettera Northuga. Gazeta podkreśliła, że również występy ich reprezentantów były nadzwyczaj słabe. "Patrząc na ogromne ciężarówki serwisowe ekip Norwegii i Szwecji oraz liczbę osób wchodzących w skład aparatu pomocniczego, można poczuć wstyd. Aż strach pomyśleć, co by się działo, gdyby Kowalczyk miała do dyspozycji to wszystko"". Zawodniczka AZS AWF Katowice po raz czwarty z rzędu wygrała ten prestiżowy cykl w biegach narciarskich. Metę ostatniego, siódmego etapu na szczycie Alpe Cermis w Val di Fiemme osiągnęła o blisko 28 sekund przed Therese Johaug.