Podopieczna Aleksandra Wierietielnego po trzech tygodniach kończy kolejne zgrupowanie, które tym razem było głównie na alpejskim lodowcu Dachstein. Nie ukrywa, że na tym etapie czuje już duże zmęczenie, narastające każdego dnia, po prawie pół roku ciężkich przygotowań. "Wiosną człowiek zaczyna uśmiechnięty i świeży, zaś jesienią marzy tylko by spadł śnieg" - zaznaczyła mistrzyni olimpijska z Vancouver na swej stronie. A to wszystko dlatego, że kiedy rozpoczyna się okres startowy paradoksalnie można nieco... odpocząć. Czy w związku z tym Kowalczyk chciałaby już zacząć startować? "Rozsądek podpowiada, żeby wytrzymać cały długi sezon, miesiąc ciężkich treningów jest jeszcze bardzo potrzebny. Z drugiej strony serce mówi, że fajnie byłoby już zacząć startować, a w związku z tym mieć dłuższe okresy regeneracji" - podkreśliła. Zgrupowanie w Austrii było ważnym etapem finalnych przygotowań do sezonu, który rozpocznie się (24 listopada w Gaellivare) i zakończy (24 marca w Falun) w Szwecji. Czy pochodząca z Kasiny Wielkiej dwukrotna mistrzyni świata z 2009 roku (na 15 i 30 km) jest zadowolona z tego, co wykonała dotychczas? Czy jest coś, co udało jej się szczególnie poprawić w minionych miesiącach? "Myślę, że już od kilku lat znajduję się na tak wyśrubowanym poziomie, że nie jestem w stanie wskazać jednej rzeczy, która mogłaby się mocno poprawić. Wydaje mi się, że wszystko jest na bardzo podobnym poziomie, choć oczywiście nad wszystkimi elementami pracowałam ciężko" - zaznaczyła Kowalczyk. Jest wielce prawdopodobne, że na początku sezonu zdobywczyni czterech olimpijskich medali (trzy w Vancouver 2010 i jeden w Turynie 2006) może nie mieć jeszcze odpowiedniej formy. "Pewnie i w tym roku będzie podobnie - przewiduje trener Wierietielny - bo my zasadniczo nie zmieniamy planów naszych przygotowań. Uważamy, że są dobre i lepiej rozkręcać się wraz z wchodzeniem w sezon, niż układać przygotowania tak, aby być w najwyższej formie już na pierwsze zawody".