- Cała ekipa spotka się ponownie w czwartek w Libercu, gdzie w weekend odbędą się kolejne zawody Pucharu Świata. Na razie jesteśmy w rozjazdach, ale na pewno w przygotowaniach Justyny do najbliższego startu nie będzie żadnych niedociągnięć. Praca idzie swoim torem - poinformował Węgrzyn, który jest asystentem Aleksandra Wierietielnego, ale zajmuje się też przygotowaniem nart. Główny szkoleniowiec mistrzyni olimpijskiej z Vancouver w biegu na 30 km poinformował, że kilka dni między startami przeznaczył na poprawienie kondycji i siły Kowalczyk. O odpoczynku po sukcesie w TdS i odpuszczeniu najbliższego startu nie myślała też zawodniczka. "Nie chcę dawać sobie zbyt wiele luzu, bo nie wiadomo, jakby się to skończyło. Zdecydowałam się więc startować w Libercu, szczególnie, że będzie tam sprint klasykiem, czyli taki, jaki jest w programie mistrzostw świata" - uzasadniła na swojej stronie internetowej. O sukcesie w TdS członkowie sztabu Kowalczyk już nie myślą. - Radość z sukcesu była ogromna, ale już od poniedziałku Justyna solidnie wzięła się do pracy. Patrzymy przed siebie. Wiadomo, że głównym celem w tym sezonie są mistrzostwa świata w Val di Fiemme. Po triumfie w TdS na pewno wrócimy tam z chęcią i optymizmem. Justyna dobrze się tam czuje, a trasy jej odpowiadają - powiedział Węgrzyn. Jak zaznaczył, morderczego cyklu, który od czterech lat wygrywa Polka, nie sposób jednak porównać z mistrzostwami świata. - Żartujemy nieraz w swoim gronie, że TdS to impreza wymyślona z myślą o Justynie. Dużo startów, mało czasu na odpoczynek. Szanse na sukces mają zawodniczki uniwersalne, które radzą sobie w każdej konkurencji, do tego potwornie silne, dobrze przygotowane fizycznie i posiadające zdolność szybkiej regeneracji. To przecież wypisz-wymaluj profil Justyny. Natomiast mistrzostwa świata rządzą się swoimi prawami. Każdy start to oddzielna historia, więcej czasu na wypoczynek, zebranie sił. Wiele dziewczyn nastawia się na jeden, dwa biegi. Jest większa konkurencja - ocenił. Serwismeni Kowalczyk: Węgrzyn, Nuciek oraz dwaj Estończycy Are Mets i Peep Koidu zwykle - choć to trudne zadanie - bezbłędnie trafiają ze smarami, co chwali sama zawodniczka. - W tym roku na TdS panowały specyficzne warunki. Było ciepło, mało śniegu, zresztą jak zwykle organizatorzy przygotowuję trasy głównie ze sztucznego. Mistrzostwa świata odbędą się na przełomie lutego i marca, więc pogoda może być zupełnie inna. Na szczęście w Val di Fiemme zameldujemy się bezpośrednio po zawodach Pucharu Świata w Davos, więc będziemy mieć kilka dni na testy i sprawdzenie wszelkich niuansów - zaznaczył Węgrzyn. Jaka jest według niego recepta na właściwe przygotowanie nart? - Trzeba wcześnie wstać, sprawdzić śnieg i prognozy, przeprowadzić sporo testów, wykorzystać wiedzę i doświadczenie oraz... mieć łut szczęścia, by pogoda nie zmieniła się w czasie biegu - wyliczył. Aura w trakcie MŚ pozostaje niewiadomą, ale trasy będą te same, na których Kowalczyk rywalizowała w TdS. - Bieg na 10 km, koronna konkurencja Justyny, odbędzie się na tej samej 5-kilometrowej pętli, której profil bardzo jej odpowiada. To na pewno duży plus dla niej. Podczas TdS nie dała rywalom szans - podkreślił. Węgrzyn wrócił do Polski, by zobaczyć córkę, która urodziła się 29 grudnia, w dniu rozpoczęcia TdS. W Nowy Rok przyszła z kolei na świat pociecha Mateusza Nuciaka. - Mamy dwie nowe dziewczyny w ekipie. Justyna otrzymała wsparcie, bo wokół niej kręcą się sami faceci - uśmiechnął się Węgrzyn.