"Nie mamy zbyt dużej palety wyboru. Musimy się zazwyczaj ograniczyć do sauny i masażu, o coś innego w hotelach jest trudno. Sprawę utrudnia też ciągła zmiana miejsc. Dużo czasu spędzamy w samochodzie i na odnowę pozostaje tego niewiele" - dodał. W sumie na "powrót do normalności" po biegu Kowalczyk poświęca około trzech godzin. 60 minut w saunie, a resztę na stole do masażu. "Nie mamy oddzielnego miejsca przeznaczonego tylko na odnowę. Najczęściej dostaję do dyspozycji pokój dwuosobowy, rozkładamy tam przenośny stół do masażu i w ten sposób pracujemy. Spotykamy się wieczorem, po treningach lub zawodach" - powiedział Brandt. Jak zaznaczył, trzykrotna mistrzyni świata nie jest wymagającą pacjentką. "Na szczęście nie skarży się prawie na nic. Gdy ta intensywność startów jest tak duża, jak w tej chwili, to boli wszystko. Nie ma chyba czegoś, czego nie trzeba by było przemasować, ale to na szczęście tylko typowe bóle mięśniowe". Brandt, który wcześniej współpracował z siatkarzami i lekkoatletami, zauważył, że praca z Kowalczyk wygląda całkowicie inaczej. "Jest mniej czasochłonna. Biegi narciarskie charakteryzują się tym, że nie mamy możliwości przeprowadzenia masażu bezpośrednio przed rywalizacją. Warunki atmosferyczne, a zwłaszcza minusowe temperatury to uniemożliwiają. Gdzie miałby się odbyć zabieg? Jedyną możliwością byłby samochód i z niego korzystamy w ekstremalnych sytuacjach" - powiedział. W klasyfikacji generalnej TdS Polka o 14,1 wyprzedza Słowenkę Petrę Majdic oraz o 23,2 Włoszkę Ariannę Follis. W Pucharze Świata także prowadzi i ma 11 pkt nad tą pierwszą. Od mety w Val di Fiemme biegaczki dzielą jeszcze dwa etapy o łącznej długości 19 km. Piątek jest dniem wolnym. W sobotę będą rywalizować "klasykiem" na 10 km ze startu wspólnego.