Tak twierdzą norwescy narciarze. Zwracają też uwagę, że trasy na 30 km kobiet i 50 km mężczyzn są ... dłuższe. Jedną z głównych faworytek imprezy (23 lutego - 6 marca) będzie Justyna Kowalczyk, która na ostatnich mistrzostwach świata w Libercu wywalczyła dwa złote i brązowy medal. Sprint nigdy jednak nie był najmocniejszą stroną Polki, chociaż na igrzyskach w Vancouver zajęła w tej konkurencji drugie miejsce. Organizatorzy zawodów w Oslo ponownie zmierzyli długość tras na przełomie grudnia i stycznia. Wówczas okazało się, że trasa biegu na 30 km ma 31 606 m, a na 50 km - 52 860 m. Łączna wysokość wzniesień, według informacji norweskiej federacji narciarskiej, wynosi 1193 m dla kobiet i 1998 m dla mężczyzn i jest rekordowa. Nigdy wcześniej na MŚ i zimowych igrzyskach nie było tak dużej różnicy wysokości. Jeden z faworytów biegu na 50 km Norweg Petter Northug powiedział norweskiej telewizji: "Kiedy trenowałem, kontrolowałem czas i nie mogłem się doczekać wjazdu na stadion. Do tej trasy, o prawie trzy kilometry dłuższej, należy się odpowiednio przygotować". Kontrowersyjna jest trasa sprintu, zwłaszcza łuk ok. 400 m przed metą. Norweg Ola Vigen Hattestad stwierdził, że to skandal. "Zakręt prowadzący na stadion jest zbyt wąski, źle wyprofilowany i ostry, co grozi upadkami podczas ciasnej walki". John Aalberg, projektant tras w Vancouver, który pełni podobną funkcję w Oslo potwierdził, że są one nieco dłuższe, co oznacza o kilka minut więcej wysiłku dla zawodników. Jednak trasy zostały przez FIS zaakceptowane. "W styczniu poszerzono zakręt, a ostatnią prostą przedłużono o dwa metry" - poinformował. Niedawno Norwescy biegacze ponownie przetestowali trasę i dalej uważają, że łuk, pomimo przeprowadzonych zmian, jest zbyt wąski i ostry. "Tu może faktycznie wydarzyć się wiele upadków, więc jeszcze złagodzimy skręt, aby nie był tak ostry. Po zmianach będzie to najlepsza trasa sprintu na świecie" - powiedział przewodniczący komitetu biegów FIS Vegard Ulvang.