O decyzji Justyny Kowalczyk i o tym, czy zdoła powrócić do formy przed mistrzostwami świata w Falun, Filip Jastrzębski rozmawiał z byłym lekarzem biegaczki dr Robertem Śmigielskim.Filip Jastrzębski: Panie doktorze, co było przyczyną zasłabnięcia Justyny Kowalczyk podczas zawodów w Val di Fiemme?Robert Śmigielski: - Justyna była poddana badaniom i na ich podstawie można się czegoś domyślić. Ewentualnie można porozmawiać z Justyną i dowiedzieć się, czy nie była zbyt zmęczona, czy tego dnia zjadła śniadanie, bo mogła mieć na przykład spadek poziomu glukozy. W tej chwili jest to jednak zawodniczka bardzo doświadczona, która wie, jak postępować ze swoim ciałem. Czynników, które mogły to wywołać, jest bardzo wiele.Był pan bardzo blisko Justyny Kowalczyk w pewnym momencie. Jak można scharakteryzować jej zdrowie i jej ciało?Robert Śmigielski: - Justyna jest osobą, która bardzo dobrze się regeneruje i szybko wraca z dużego wyczerpania do pełnej sprawności i wydolności. Jest bardzo zdeterminowana i ambitna, można powiedzieć, że ma cechy mistrza. To wszystko może być jednak zmienione, jeżeli coś złego dzieje się w organizmie. Jeśli jest jakiś proces chorobowy, o którym nie wiemy, albo o którym ona sama nie wie, to rzeczywiście takie objawy, które teraz miała, mogą o tym świadczyć. Justyna ma bardzo silny organizm i jest odporna psychicznie. Jest też bardzo ambitna, więc jeśli nawet są jakiekolwiek niedociągnięcia, to ona będzie sobie z tym radziła.Czy uważa pan, że Justyna Kowalczyk jest na tyle przygotowana fizycznie, że może jeszcze zaskoczyć rywalki podczas mistrzostw świata w Falun?- Musiałaby to być niezwykle chytra taktyka Justyny Kowalczyk, że ma słaby początek sezonu, mdleje na podjeździe, aby potem zaskoczyć rywalki w Falun. Justyna jest jednak osobą, którą można poznać z różnych stron. Ona potrafiła podnosić się z największego upadku, tak jak było właśnie w Turynie, by później zdobyć medal olimpijski, więc potrafi zaskoczyć. W tej chwili jej organizm jest dobrze wytrenowany i szybko się regeneruje, a ona zna swój organizm. W jej przypadku jest to trochę wróżenie z fusów. Najważniejsze jest, co wydarzyło się w Val di Fiemme, że Justyna na chwilę straciła kontakt z otoczeniem. Gdybyśmy znali przyczynę, to wiedzielibyśmy czy powinniśmy się martwić.Co by pan poradził Justynie Kowalczyk?- Jeśli spotkałbym się z Justyną, to zapytałbym co się wydarzyło, jak to wyglądało i co było tego przyczyną, dopiero wtedy mógłbym jej coś poradzić. Lepiej jest popatrzeć z boku i zobaczyć jak to się rozwija. Zakładam, że jest pod fachową opieką i nikt nie pozwoli jej skrzywdzić.