"Bardzo mi przykro, ale w zaistniałej sytuacji nie mogę wystąpić w Tour de Ski" - napisała krótko na swoim profilu nasza zawodniczka. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Kowalczyk powiedziała: "To była najtrudniejsza decyzja w mojej karierze. Bardzo długo płakałam przed i po. Mam nadzieję, że Polacy nie będą tego touru oglądać". Wszystko za sprawą zmian w programie imprezy. Z powodu utrzymującej się wysokiej temperatury i problemów ze śniegiem organizatorzy zdołali przygotować tylko półtorakilometrową pętlę i zdecydowali, że drugiego dnia TdS, w niedzielę, narciarki będą rywalizować w sprincie techniką dowolną zamiast w biegu na dochodzenie na 9 km "klasykiem". Kowalczyk oceniła, że to nie fair, iż po zmianie programu układ biegów wynosi 5:2 na korzyść stylu dowolnego. Zawodniczka i jej sztab naciskali, żeby zmienić te proporcje, ale nie przyniosło to rezultatu. - Nie możemy dać się traktować tak niesprawiedliwie - powiedziała "PS" Kowalczyk. Zawodniczka z Kasiny Wielkiej w tym sezonie Pucharu Świata wygrała wszystkie konkurencje rozegrane "klasykiem". Natomiast 15 grudnia w Davos w jedynym do tej pory sprincie "łyżwą" była 25. Narciarka z Kasiny Wielkiej wyczerpujący cykl Tour de Ski wygrała w czterech ostatnich latach. W klasyfikacji generalnej PŚ jest obecnie druga z dorobkiem 444 punktów. Prowadzi Norweżka Marit Bjoergen - 619. W piątek Kowalczyk została zgłoszona do zawodów, ale w jej sztabie od razu zastrzegano, że w sobotę może wycofać się z imprezy. "Justyna wraz z całą grupą została zgłoszona zgodnie z regulaminem na dwie godziny przed odprawą techniczną. W dalszym ciągu jednak jeszcze może zrezygnować. Decyzję w tej sprawie podejmuje trener Aleksander Wierietielny" - mówił wczoraj asystent szkoleniowca Rafał Węgrzyn. Kowalczyk tak mówiła o całej sytuacji: "Muszę wszystko gruntownie przemyśleć, bo to nie tylko moja decyzja, ale i trenera oraz całego sztabu". Całe zamieszanie komentowano szeroko także w norweskiej ekipie. - Ewentualne zwycięstwo, moje lub Therese (Johaug - red.), nie będzie bez Justyny miało żadnego smaku i wartości, a taki "amputowany" triumf z pewnością będzie nam w przyszłości przypominany - mówiła liderka klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Marit Bjoergen.