W spotkaniu, którego głównym tematem było "Sto dni do Soczi", obok czterokrotnej zdobywczyni Pucharu Świata, medalistki olimpijskiej i mistrzostw świata w biegach narciarskich, uczestniczyli skoczkowie Kamil Stoch, Maciej Kot, Piotr Żyła i Dawid Kubacki. Kowalczyk, która kilka dni temu zakończyła zgrupowanie w niemieckim Ramsau przyznała, że tegoroczne przygotowania były najtrudniejsze w karierze. "Skończył się najcięższy okres pracy. Przyznam, że zdarzały mi się w tym czasie dni lepsze i gorsze. Jest coraz trudniej, bo lat mi nie ubywa tylko przybywa, siły włożone w trening trudniej jest zregenerować. Zima wszystko zweryfikuje, dopiero wtedy będzie wiadomo, jak rzeczywiście przepracowałam okres przygotowań. To były - proszę uwierzyć - najtrudniejsze przygotowania w karierze, ale przełamałam się i nawet trener jest z nich zadowolony" - powiedziała Kowalczyk. Mistrzyni świata spokojnie podchodzi do zbliżającego się sezonu, już szesnastego w karierze. Nigdy okresu przygotowań nie traktowała ulgowo, także i teraz, gdy w perspektywie ma kolejny start olimpijski. "Było ciężko, dlatego, że każdy się zmienia, ja także. Jak każdy człowiek mam swoje kłopoty, nie związane bezpośrednio ze sportem, momentami było miło i sympatycznie, ale zdarzały się gorsze dni. Tego się nie da uniknąć, gdy się bardzo ciężko pracuje" - dodała. Kowalczyk przyznała, że podczas zgrupowań, gdy np. tak, jak teraz na lodowcu, spotyka rywalki, interesuje się ich cyklem treningowym, patrzy, jak szlifują formę. Gdy jest jednak tylko z trenerem, nie zajmuje się takimi sprawami. "To mnie rozprasza, wiem, że sukcesy może mi dać moja wysoka forma, a nie wiedza o tym, w jakiej dyspozycji są konkurentki" - zaznaczyła. Na temat programu startu w Soczi Kowalczyk nie chciała się szczegółowo wypowiadać. Wszystkie decyzje będą podejmowane już na miejscu. Dlatego na razie nie wiadomo, czy podopieczna trenera Aleksandra Wierietielnego weźmie udział w rywalizacji w sprincie techniką dowolną. "Wiadomo, że sprint łyżwą jest moją najsłabszą konkurencją. Ja jestem na nie, ale trener uważa, że mogę spróbować powalczyć. Decyzję podejmiemy tuż przed samymi igrzyskami" - powiedziała zawodniczka. Kowalczyk nie chciała bawić się w przewidywanie, czy także w tym sezonie powtórzy się scenariusz z ubiegłych lat; walka Justyny z koalicją Norweżek, czy być może, układ sił światowej czołówki się zmieni. "Wszystkie z nas ciężko pracowały. Norweżki, Niemki, Finki, Rosjanki, Szwedki, ja także. Nie jestem kompetentna do stawiania prognoz, to ujawni zima. Jestem pewna, że każda z nas będzie się chciała pokazać z jak najlepszej strony" - zakończyła najlepsza polska biegaczka narciarska. Szef misji olimpijskiej i prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner uważa, że w najlepszym układzie reprezentacja Polski ma w Soczi około dwanaście medalowych szans. "Pojedziemy tam z wieloma szansami medalowymi. Jest ich - moim zdaniem - około dwanaście. Ale jak w każdych zawodach, można liczyć na niespodzianki. W ubiegłym sezonie w dyscyplinach olimpijskich zdobyliśmy siedem medali na mistrzostwach świata. To powód, aby być optymistą, bo potencjał mamy naprawdę duży" - powiedział Tajner.