Przed rozpoczęciem sezonu Kowalczyk i jej trener Aleksander Wierietielny mówili, ż nie należy spodziewać się dobrych wyników na początku rywalizacji. Szkoleniowiec zawodniczki z Kasiny Wielkiej podkreślał, że będzie zadowolony z miejsca w pierwszej dziesiątce. Tymczasem Kowalczyk zakończyła sobotni bieg dopiero na 27. pozycji. Polka straciła do triumfatorki Norweżki Marit Bjoergen 1.23,5.Najgroźniejsza rywalka Kowalczyk ruszyła na trasę jako ostatnia, minutę za Kowalczyk. Bjoergen pokazała siłę i na siódmym kilometrze dogoniła reprezentantkę Polski, a w końcówce jeszcze jej "dołożyła". Forma Bjoergen nie jest niespodzianką, ale martwi fakt, że Kowalczyk wyprzedziło wiele mało znanych zawodniczek.Nikt się nie spodziewał, że inauguracja PŚ tak się zakończy. Nawet sama Kowalczyk. "Takiej wpadki dawno nie zaliczyłam i z tego powodu mi przykro" - powiedziała liderka polskiej kadry o swoim sobotnim występie w rozmowie z Kamilem Wolnickim z "Przeglądu Sportowego".Kowalczyk tłumaczyła, że trasy w Gaellivare nie należą do jej ulubionych. Na trasie panowały zmienne warunki, ale nie miało to decydującego wpływu, zwłaszcza że inne zawodniczki sobie z tym poradziły. Polka spokojnie podchodzi do wyniku w Szwecji. "Nawet jeżeli w Kuusamo coś nie wyjdzie, choć wpadek mam już dość jak na jeden rok, to do mistrzostw świata pozostają jeszcze trzy miesiące. Wiem, że przyzwyczaiłam wszystkich do walki od początku do końca, ale impreza główna jest w Val di Fiemme" - podkreśliła Kowalczyk.Trener Wierietielny zwraca również uwagę na to, że w biegu stylem dowolnym jego podopieczna zmaga się z bólem piszczeli. "Problemy z piszczelami u Justyny zaczęły się już dawno temu. Niestety zdajemy sobie sprawę, że będą one nam towarzyszyć także i w przyszłości. Wiele już zrobiliśmy, żeby problem wyeliminować, ale do końca się nie udało" - stwierdził Wierietielny na oficjalnej stronie internetowej Justyny Kowalczyk.