Kowalczyk po biegu z szerokim uśmiechem schodziła z trasy i chętnie opowiadała o swoim starcie. "Mogło być lepiej, ale i tak było dobrze. Startowały dwie Polki w tej serii i jedna awansowała do półfinału, a druga pobiegła najlepszy sprint w tym sezonie" - komentowała. Kowalczyk biegła w jednej serii z Sylwią Jaśkowiec, która była druga i awansowała do dalszej fazy zawodów. "Dobrze mi się współpracowało na trasie z Sylwią. Był nawet moment, że obie byłyśmy na prowadzeniu. Taki biegi to dobry trening na orientację na trasie i współpracę" - zauważyła zawodniczka z Kasiny Wielkiej. Sprint nie jest mocną stroną Kowalczyk i po ćwierćfinałowym biegu sama ponownie to potwierdziła: "Styl dowolny nigdy nie był moim priorytetem i przestał być dyscypliną, którą trenujemy. Wystartowałam w sprincie, bo jestem w Polsce, ale czasy, kiedy przejmowałam się wynikiem już dawno minęły". Pytana o stan trasy bardzo chwaliła organizatorów i stwierdziła, że należą im się słowa uznania, za to, co zrobili. "Jestem tu od tygodnia i widziałam, jak ciężko pracowano, aby przygotować trasy. Warunki są ciężkie, ale czego można wymagać, skoro pogoda jest, jaka jest. Tym wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że zawody w ogóle się odbyły, należą się wielkie podziękowania" - zaznaczyła. W niedzielę Kowalczyk wystartuje w biegu na 10 km stylem klasycznym. To jej koronna konkurencja i organizatorzy oraz kibice liczą na dobry wynik Polki. Sama zawodniczka wypowiadała się w tej kwestii powściągliwie. "Niedzielna pętla jest wycięta z 5 km, jakie biegliśmy tutaj dwa lata temu, ale powstał ciężki odcinek o długości 2,7 km. W piątek biegłam na tej trasie na sto procent i muszę przyznać, że jest trudna. Dobijająca jest ta długa polana, stromy podbieg i kilka agrafkowych zakrętów, na których trzeba bardzo uważać, a na koniec znowu dobijająca polana. I to wszystko cztery razy" - zakończyła.