W finałowym biegu Kowalczyk straciła dystans do czołówki na podbiegu, a zazwyczaj na takich fragmentach trasy nasza zawodniczka zyskuje przewagę nad rywalkami. "Tak to już bywa, że czasem dzieje się na odwrót. Straciłam czujność gdy dziewczyny mocno zaatakowały. Bjoergen ruszyła mocno. Podobnie Follis i Majdić. Ciężko było dotrzymać im kroku. Przybiegłam za dziewczynami, które na takim odcinku biją mnie o 7 sekund" - stwierdziła Kowalczyk. W biegach ćwierćfinałowych i półfinałowych kilka zawodniczek zaliczyło upadki m.in. jedna z faworytek do medalu Amerykanka Kikkan Randall. "Działy się dziwne rzeczy. Odpadły faworytki. To w końcu są mistrzostwa świata i nikt nie chce odpuścić i jeżeli tak się dzieje, to zdarzają się upadki. W biegach długich powinno być spokojniej. Na moje możliwości taktyczo-techniczne, pobiegłam tyle ile mogłam" - podkreśliła zawodniczka z Kasiny Wielkiej. Złoty medal zdobyła ulubienica gospodarzy Marit Bjoergen. Wicemistrzynią świata została Włoszka Arianna Follis, a brąz wywalczyła Słowenka Petra Majdić. "Mówiłam wcześniej, kto wygra i sprawdziło się. Follis broniła tytułu, Majdić to klasa sama w sobie. Nie jest wstyd z nimi przegrać" - podkreśliła Kowalczyk.