Kowalczyk nie dała szans rywalkom, pewnie wygrywając. Po zawodach przyznała, że bieg nie był jednak tak łatwy, jak to wyglądało z boku. - Osoba, która biegnie pierwsza, przeciera szlak i kosztuje to dużo siły oraz prędkości. Dlatego na początku druga i trzecia zawodniczki trzymały się mnie. Do ostatnich chwil szukaliśmy też jak najlepszego smarowania. Przed startem nie zmienialiśmy już smarowania, ale je zdejmowaliśmy - dodała. Na ocenę swojego biegu Kowalczyk się jednak nie pokusiła. - To za wcześnie. Założenia były takie, aby pobiec równo i to się chyba udało. Ale czy dobrze biegłam technicznie, to muszę jeszcze ten bieg obejrzeć na spokojnie - podkreśliła. Pierwszy raz od 13 lat narciarka z Kasiny Wielkiej urodziny obchodziła w Polsce. - Może nie widać tego po mnie, ale jestem bardzo wzruszona. Nauczyłam się już kontrolować emocje. Raz się już popłakałam dzisiaj, kiedy dostałem ten tort, kwiaty, ale drugi raz nie będę płakać. Dla takich chwil się trenuje i robi to wszystko - powiedziała. Tortu urodzinowego jednak nie spróbowała. - To nie jest coś dla mnie najlepszego zaraz po biegu. Podwójną porcję zje za to moja mama - mówiła z uśmiechem. Kowalczyk chwaliła również swoje koleżanki z reprezentacji, które na Polanie Jakuszyckiej także sięgnęły po punkty Pucharu Świata. Dla Kowalczyk start w Jakuszycach to jeden z ostatnich sprawdzianów przed igrzyskami olimpijskimi w Soczi, które zaczynają się na początku lutego. Zawodniczka nie chciała jednak z tego zwycięstwa wyciągać daleko idących wniosków. - Fajnie, że mi idzie, ale do Soczi jeszcze daleko. Jeżeli będą dobrze przygotowana i będę w formie, to mogę startować z jedynką bieg interwałowy i będzie dobrze. A jeżeli nie będzie dobrze z formą, to mi nawet ostatni numer nie pomoże - zakończyła.