Alpe Cermis tym razem była bezlitosna dla Justyny Kowalczyk. Nasza dwukrotna mistrzyni olimpijska zemdlała w końcówce finałowej wspinaczki na Tour de Ski i zamiast w dziesiątce najlepszych biegaczek świata, zakończyła prestiżowy cykl w szpitalu. Na szczęście, lekarze nie wykryli niczego niepokojącego i po badaniach Justyna mogła opuścić szpital w Cavalese. - Justyna jest niesamowicie ambitna. Jak się nie ma formy, to się pada, a biegnie. Skoro zasłabła, to znaczy, że dała z siebie absolutnie wszystko. Pobiegła ponad swoje siły - podkreśla Józef Łuszczek. Co teraz? - Spokój, spokój i jeszcze raz spokój. Do mistrzostw świata jest jeszcze ponad miesiąc. Teraz najważniejsze, aby dojść do siebie. Potem trzeba będzie po drodze gdzieś wystartować - innego wyjścia nie ma. Duże znaczenie będzie miało też obranie odpowiedniej strategii na mistrzostwa. - Wszystko będzie zależeć od aktualnej dyspozycji. Jak forma będzie, to wiadomo, że trzeba myśleć przede wszystkim o trzydziestce i sprintach. Co sądzi pan o Norweżkach? - Są poza zasięgiem. Biegną, jak lokomotywa! Co innego powiedzieć? Widać po ruchach - biegły tak lekko i szybko, że nie ma nawet o czym gadać. Co prawda do mistrzostw jest jeszcze miesiąc, ale z drugiej strony tych Norweżek jest za dużo - jak nie jedna, to druga wypali z formą. Będą w stanie utrzymać tak wysoką formę do mistrzostw? - Zobaczymy, jaką przyjmą taktykę. Na pewno odpuszczą jakieś zawody przed mistrzostwami. W tym momencie są w szczytowej formie. Całkowicie zdominowały sezon. Kto ewentualnie może pokrzyżować im szyki podczas mistrzostw? - Są tylko dwie zawodniczki, które mogą im zagrozić - Charlotte Kalla i Justyna. Nie widzę nikogo innego, kto mógłby jeszcze włączyć się do walki. Justyna musiałaby jednak dość do formy. Na razie jej nie ma. Sześć czy siedem tygodni opóźnienia w przygotowaniach w porównaniu do rywalek, to jednak jest dużo. Nie obawia się pan, że zasłabnięcie Justyny podczas wspinaczki na Alpe Cermis może... - Nie! Na pewno dojdzie do siebie. To mocna zawodniczka. Tak się zastanawiam, że może też taktyka nie była najlepsza, bo jak na razie widać, to z Norweżkami nie ma co nawet zaczynać. - Trzeba jednak podkreślić, że Justyna wciąż ma ambicję. Zawsze ją miała. Skoro potrafiła ze złamaną kością w nodze potrafiła wywalczyć złoty medal igrzysk olimpijskich... Trzeba ją wspierać, żeby doszła do siebie także psychicznie. Rozmawiał Mirosław Ząbkiewicz