Interia: Każdy kibic ma swoją wizję sezonu, a jakie pan ma oczekiwania? Józef Łuszczek, pierwszy Polak, który został mistrzem świata w biegach narciarskich: - Justyna Kowalczyk przeżywała gorsze chwile, ale wyjdzie z tego, bo jest twarda. Już startowała w Finlandii i powygrywała, jak chciała. Do jej zespołu dołączyła Sylwia Jaśkowiec, więc liczę, że mogą dobrze razem pobiec podczas sprintu drużynowego na mistrzostwach świata. Justyna zawsze jest wśród głównych faworytek, ale tym razem studzi emocje. Twierdzi, że jeśli chodzi o przygotowania, to jest siedem tygodni za rywalkami. - A... Zawsze tak trzeba mówić! Nie wolno odgrażać się, że jestem najlepsza i będę wygrywać, jak tylko będę chciała. Trzeba mieć trochę skromności. - Czasem trzeba popuścić. Trener Wierietielny jest najlepszym szkoleniowcem i doskonale wie, o co chodzi. Czasem trzeba odpuścić, bo - jak to się mówi - w przeciwnym razie można zawodnika zaorać. Zwłaszcza, że Justyna ma za sobą już kilkanaście sezonów na najwyższym poziomie. - Młodzieniaszka wciąż jest! Do czterdziestu lat można biegać! Gdy pojawiły się informacje, że może zakończyć bieganie, to mówiłem: gdzie tam kończyć! Ma pięć medali olimpijskich, a Szewińska siedem. Jeszcze trzeba zdobyć dwa-trzy i wtedy Justyna będzie najlepszym sportowcem w historii polskiego sportu. Marit Bjoergen jest starsza o trzy lata od Justyny... - ... a w ogóle nie przejmuje się wiekiem. Startuje i z powodzeniem. Co nas czeka w najbliższym sezonie? - Trudno w tym momencie ocenić. Początek Pucharu Świata nie będzie tak istotny. Ważny będzie Tour de Ski. Tam okaże się, kto rzeczywiście jest mocny. To mordercze zawody, do których trzeba być przygotowanym pod każdym względem - nie tylko fizycznym, ale i psychicznym. Wydaje mi się, że będzie tak jak do tej pory - Norweżki, Justyna, a za nimi reszta. Sądzi pan, że w narciarstwie biegowym pogłębiać będzie się specjalizacja i to nie tylko jeśli chodzi o style, ale także konkurencje? - Jeśli chce się zdobyć Puchar Świata, to trzeba być wszechstronnym - dobrze biegać na dłuższych dystansach i w sprintach, łyżwą i klasykiem. W przeciwnym wypadku nie ma szans na sukces. Justyna powinna biegać wszystko, czy wybierać starty, jak to robiła w minionych sezonach choćby Marit Bjoergen? - Jeśli chce dotrwać do następnych igrzysk, to według mnie Puchar Świata nie powinien być najważniejszy. Tour de Ski i mistrzostwa świata - na to trzeba postawić, aby zrobić dobre wyniki, a nie martwiłbym się o Kryształową Kulę. Nie da się wszystkiego wygrać, bo sezon jest bardzo, bardzo długi. Nie zabraknie Justynie motywacji? - Nie, bo to pracowita dziewczyna i chce iść do sukcesów. Myślę, że będzie dobrze. Prawdziwy początek przed nami, ale pierwsza próba podczas zawodów w Muonio była udana. - Wiem, że głównym celem zawodów w Finlandii nie było wygrywanie tylko sprawdzenie się na tym etapie przygotowań. Ale skoro wygrała, to znaczy, że źle nie jest, a może być tylko lepiej. Imprezą sezonu będą mistrzostwa świata. Uważa pan, że Justyna powinna wybrać sobie tylko dwa biegi, w których szansę na zwycięstwo ma największą, a z pozostałych konkurencji zrezygnować? - Jak się jest w formie, to startuje się w każdej konkurencji. Ja niczego nie odpuszczałem. Nawet, jak wyjdzie słabszy wynik, to jest to świetny trening i zawodnik się dociera. - Szkoda, że nie mamy mężczyzn w czołówce biegów. Czekam już ponad trzydzieści lat i nie mogę się doczekać, żeby przynajmniej zbliżyli się do moich wyników. Ale najgorsze jest to, że choć określa się Zakopane zimową stolicą, to wciąż nie ma tam tras biegowych. Tylko się o tym mówi, a nic nie robi. Mistrzostw świata nie dostaliśmy, o igrzyskach trzeba zapomnieć, no to żebym doczekał się chociaż biegowego Pucharu Świata w Zakopanem. Rozmawiał Mirosław Ząbkiewicz