Zapytany, czy Kowalczyk popełniła jakiś błąd w biegu finałowym Budny powiedział, że jeden, ale za to - jego zdaniem - znaczący. "Świetnie taktycznie poradziła sobie w ćwierćfinale i półfinale, a w decydującym biegu według mnie trochę "zagrzebała się" na starcie. Być może właśnie tych cennych ułamków sekundy zabrakło w walce o medal" - zauważył. Olimpijczyk z Innsbrucku (1964) dodał, że postawa biegaczki z Kasiny Wielkiej zrobiła na nim wielkie wrażenie. "Odpoczęła, pozbierała się i po dzisiejszym starcie nabrała pewności siebie. To czwarte miejsce tylko zaostrzyło jej apetyt. Po tym, co dziś zobaczyłem, uważam, że stać ją praktycznie na medal w każdym biegu tych mistrzostw. Dużym plusem jest też to, że dla swoich rywalek była i jest w dalszym ciągu wielką niewiadomą" - podkreślił były trener złotego medalisty MŚ z Lahti w 1978 roku Józefa Łuszczka. Z niepokojem jednak odnotował gorszy niż się spodziewał start Sylwii Jaśkowiec, która odpadła w eliminacjach. "Gdyby mi ktoś powiedział, że tak się stanie, to bym go wyśmiał! Mam nadzieję, że to była tylko zła dyspozycja dnia i Sylwia odzyska formę, zwłaszcza na niedzielny sprint drużynowy, w którym obie z Kowalczyk mają duże szanse na medal" - podkreślił Budny. Kowalczyk ma w swoim dorobku siedem medali mistrzostw globu: dwa złote (Liberec 2009 - 15 km klasyczną i 30 km dowolną), trzy srebrne (Oslo 2011 - 2x 7,5 łączony i 10 km klasyczną oraz Val di Fiemme 2013 - 30 km klasyczną) i dwa brązowe (Liberec 2009 - 10 km klasyczną i Oslo 2011 - 30 km dowolną). Czwartkowy sprint, pierwszą konkurencję tegorocznych MŚ w szwedzkim Falun, wygrała Marit Bjoergen. Kowalczyk w finale straciła do Norweżki 1,43 s. Do medalu Polce zabrakło 0,44 s.