Norweżka podkreśliła, że wygrana w Drammen znacząco wpłynęła na poprawę jej stanu psychicznego i po raz pierwszy przyznała, co czuła przez ostatnie tygodnie. "Nareszcie skończył się mój codzienny psychiczny koszmar trwający od Tour de Ski. Cotygodniowa walka pełna nerwów i niepewności była straszna. Teraz, dopiero od dzisiaj, czuję się wyluzowana, co daje mi zupełnie nowe siły i jestem już innym człowiekiem niż przed rozpoczęciem zawodów w Drammen" - powiedziała Bjoergen przed kamerą telewizji NRK. "Najważniejsze, że powiększyłam przewagę nad Kowalczyk" - dodała, choć przyznała, że "równie dobrze mogło skończyć się odwrotnie". "Denerwowałam się. To był przecież sprint, w którym zawsze coś się może wydarzyć. To ja mogłam upaść lub zostać wyeliminowana już w ćwierćfinale. Nie mogę być jednak jeszcze pewna triumfu w PŚ. Pozostało przecież pięć biegów" - wyjaśniła. Norweskie media zwróciły uwagę na "brak szczęścia Kowalczyk", która w kolejnym starcie zanotowała upadek. Podkreślono też, że "to jeszcze nie koniec zmagań o Kryształową Kulę, ponieważ pozostało do zdobycia 510 punktów". Kanał telewizji TV2 skomentował, że dopiero po nagłym upadku Polki, która straciła swoje szanse już w połowie biegu finałowego, Norweżki mogły spokojnie rozegrać finisz miedzy sobą. Stacja NRK przypomniała, że "Kowalczyk ponownie nie miała swojego dnia i upadła, tak jak w sobotę w Lahti, tracąc kolejne punkty. Pomimo upadku pokazała swoją siłę i wywalczyła trzecie miejsce" - dodano.