Sebastian Staszewski, Interia: Jest pan zaskoczony zwolnieniem selekcjonera Jerzego Brzęczka? Michał Listkiewicz: - Kompletnie. Chyba wszyscy są zaskoczeni. Wydawało mi się, że burza minęła, a okręt Jurka odpłynął na spokojne wody. Myślę, że człowiekiem, który zaciera teraz ręce, jest Jan Tomaszewski. On od początku uparcie przekonywał, że Brzęczka trzeba wyrzucić. Nie znam kulisów tego zwolnienia, ale widzę, że prezes Zbigniew Boniek jest konsekwentny. Tak jak kiedyś sam siebie zwolnił z minuty na minutę, nie informując o tym wcześniej nikogo, tak i teraz zrobił niespodziankę. Zbyszek jest chyba wielbicielem kina Hitchcocka. Zaczął od trzęsienia ziemi, a później zaczęła się akcja. Bardziej zaskoczył pana fakt zwolnienia Brzęczka czy timing tej decyzji? - I to, i to. Przecież Boniek podkreślał, że cele postawione przed Brzęczkiem zostały osiągnięte. I to bezdyskusyjnie. Była co prawda dyskusja o stylu, ale Zbyszek mówił wtedy, że piłka nożna to nie jazda figurowa i nie styl jest istotny, a wyniki. Może Boniek chciał odczekać, aby nie zwolnienie Brzęczka nie zostało odebrane jako decyzja podjęta pod wpływem naszych reprezentantów albo opinii publicznej? Rozumie pan podjęcie drastycznej decyzji w drugiej połowie stycznia, a nie na przykład w listopadzie? - Trudno mówić, że straciliśmy czas. Zimowych zgrupowań na Cyprze czy w Abu Zabi już nie ma, więc dla mnie to, czy zwolnienie wydarzyło się w listopadzie czy teraz, nie ma znaczenia. Z drugiej strony nowy selekcjoner mógłby pojechać do Niemiec czy Włoch i popatrzeć na Polaków, porozmawiać z nimi. Co dalej? Kto powinien zastąpić Brzęczka? - Nie wyobrażam sobie polskiego szkoleniowca, który prowadziłby jednocześnie swój klub i reprezentację. Za moich czasów próbowano mi wmówić, że Franciszek Smuda powinien pracować jednocześnie w Legii i kadrze. Przykład Czesława Michniewicza pokazuje jednak, że to sytuacja dysfunkcyjna. Z Polaków, którzy byliby w stanie wziąć kadrę, wszyscy są zajęci. Na przykład Piotr Stokowiec, Michał Probierz... Dostępny jest tylko Maciej Skorża, który od roku mieszka w Radomiu. To trener o dużym warsztacie, ale mimo wszystko uważam, że nie mamy dziś odpowiedniego kandydata. A Adam Nawałka? Jest do wzięcia. - Dwa razy można wejść do tej samej rzeki, bo to nie będzie już ta sama woda. A wie pan, że Bohdan Łazuka dwa razy ożenił się z tą samą kobietą? Więc Adam także mógłby podejść do takiego wyzwania. Polscy kibice spodziewają się jednak, że Zbigniew Boniek zdecyduje się na kandydata-obcokrajowca. - To chyba dobra droga. Taka decyzja nie będzie dziś przyjęta tak, jak w moich czasach zatrudnienie Leo Beenhakkera. W międzyczasie obcokrajowiec prowadził kadrę naszych skoczków, pracował z siatkarzami, piłkarzami ręcznymi. Najbardziej rozsądny byłby w tym momencie kierunek włoski. Dlaczego? - W Serie A mamy armię piłkarzy, Boniek ma na tamtejszym rynku świetne rozeznanie, mentalnościowo Włosi także nam pasują. Nie oczekujmy jednak, że przyjdzie Włoch i zostaniemy mistrzami Europy. Natomiast jeżeli nowy trener osiągnie na Euro 2020 sukces, to będzie to wielki sukces Zbigniewa Bońka. Rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia