Renata Knapik-Miazga to mistrzyni i wicemistrzyni Europy, a także dwukrotna brązowa medalistka mistrzostw świata wraz z drużyną szpadzistek. Dwukrotnie była również indywidualną brązową medalistką mistrzostw Europy. Nasza szpadzistka do tej pory kilkukrotnie stawała na podium zawodów Pucharu Świata, ale jeszcze nigdy wcześniej nie udało jej się wygrać zawodów tej rangi. Aż do imprezy w Budapeszcie, która rozgrywana była w ten weekend. Wielka wygrana Polki. "Nie wiem, co tam się wydarzyło" W finale budapesztańskich zawodów Knapik-Miazga zmierzyła się z wyżej notowaną w rankingach reprezentantką gospodarzy Anną Kun, z którą stoczyła niezwykle zacięty pojedynek. Ostatecznie okazała się lepsza 11:10. - To jeden z największych sukcesów w mojej karierze. Czegoś zawsze brakowało w różnych imprezach, by wygrać ważne zawody. Teraz w końcu tego dokonałam i bardzo się z tego cieszę. Chyba górę wzięło moje doświadczenie, bo w końcu od wielu lat walczę na szermierczych planszach - powiedziała Knapik-Mizaga w rozmowie z Interia Sport. Zapytana o to, czy był - jak do tej pory - turniej jej życia, odparła: - Chyba nie. To był bardzo dobry turniej w moim wykonaniu, choć - przyznam szczerze - nie widziałam jeszcze moich walk. Muszę jeszcze je wszystkie obejrzeć na spokojnie i przeanalizować. Nawet do końca nie wiem, co tam się wydarzyło. Wiem, że byłam bardzo spokojna i mocno skoncentrowana. Zostawiłam przed tym turniejem z boku wszystkie te rzeczy, które nie pozwalały mi się ostatnio cieszyć tym sportem. Wielka pomoc trenera klubowego Zawodniczka AZS AWF Kraków cieszyła się przede wszystkim z tego, że w Budapeszcie była wspierana przez swojego trenera klubowego Radosława Zawrotniaka, co wcale nie jest sprawą oczywistą w szermierce. - Dzięki temu mogliśmy wykonać dużo pracy w czasie tego turnieju i to zaowocowało zwycięstwem. Ciągle miałam sygnały z boku, jak wygląda moja postawa na planszy. Trener dostrzegał detale i doradzał, co bardzo mi pomagało - mówiła 34-latka. Zawrotniak mógł być ze swoją zawodniczką, bo wciąż jest też czynnym szpadzistą i dzięki temu razem znaleźli się w Budapeszcie. Wicemistrz olimpijski z Pekinu w rywalizacji drużynowej coraz więcej czasu poświęca jednak pracy trenerskiej. I jak widać, robi to z dobrym efektem. - Niestety najczęściej na zawodach, ale też na zgrupowaniach kadry, brakuje trenera klubowego, a to osoba, do której mam największe zaufanie. I to jest minus tego wszystkiego - przyznała polska szpadzistka. Zapytana o to, dlaczego w ostatnim czasie nie mogła cieszyć się szermierką, przyznała, że w grę wchodzą relacje personalne, ale też na linii klub - Polski Związek Szermierczy. - Pewne rzeczy funkcjonują w sposób, który nie do końca mi odpowiada. Liczę, że coś się jednak pozmienia. A jeśli nie, to wszyscy jesteśmy wolnymi ludźmi i możemy podejmować sami decyzje. Nie chcę się tym zamartwiać, ale nie ukrywam, że jeśli wyznaczona zostanie droga do igrzysk olimpijskich w Paryżu, to chciałabym trenować ze swoim szkoleniowcem, bo to daje szanse na dobre wyniki i być może uzyskanie kwalifikacji olimpijskiej - przyznała triumfatorka ostatnich zawodów Pucharu Świata. Polka wygrała Puchar Świata i nie powalczy o igrzyska? "Odebrałam pewien sygnał" Kwalifikacje olimpijskie do igrzysk w Paryżu ruszą w maju. Knapik-Miazga jest w czołowej "16" na świecie, co jest doskonałą pozycją wyjściową. Na ostatnie igrzyska, a swoje pierwsze, w Tokio jechała z nastawieniem na walkę o medal. Nasza drużyna szpadzistek była murowanym kandydatem do podium. Biało-Czerwone zajęły jednak szóste miejsce. Polki w ćwierćfinale uległy niżej notowanej Estonii, która jednak potem sięgnęła po złoto. - Byłam znakomicie przygotowana do tych igrzysk mentalnie. Byłam też gotowa na kryzys. Igrzyska były dla mnie świetnym wydarzeniem. Szkoda tylko, że nie zakończyły medalową zdobyczą. Przegrałyśmy jednak w walce sportowej i złożyło się na to wiele rzeczy. Chciałabym, żeby zostały wyciągnięte wnioski z tej porażki. Ja ze swojej strony dałam z siebie wszystko i zadbałam o każdy detal, co mnie cieszyło. Nie było wcale łatwo przełknąć taką porażkę, choć przygotowywałam się też na taki wariant. Droga od teorii do praktyki nie jest jednak wcale taka prosta - mówiła Knapik-Miazga. Rok później zmieniona już nieco drużyna sięgnęła po brązowy medal mistrzostw świata. Z ekipy z Tokio została już tylko szpadzistka AZS AWF Kraków. - Jestem perfekcjonistką i chciałabym, by w naszej dyscyplinie było wszystko, jak należy, ale niestety nie wszystko zależy ode mnie. Priorytetem powinna być drużyna, bo dzięki kwalifikacji olimpijskiej, trzy osoby mają szanse na występ w turnieju indywidualnym. Na pewno Polski Związek Szermierczy będzie w to celował. Czy zdecyduję się na walkę o kolejne igrzyska? Byłabym na pewno wariatką, gdybym postawiła wszystko na jedną kartę. Dlatego myślę o różnych scenariuszach. Chciałabym, by ktoś zapewnił, że będziemy miały wszystko, co jest potrzebne do walki o kwalifikację olimpijską. Chodzi przede wszystkim o zapewnienie możliwości szkolenia przez trenera klubowego, a także odpowiednie zabezpieczenie socjalne. Mam jednak obawy - powiedziała. Zapytana o to, czy trener kadry Bartłomiej Język wciąż widzi ją w reprezentacji, odparła: - Trudno mi powiedzieć, co trener myśli, bo on mało rzeczy artykułuje. Przed zawodami Pucharu Świata w Barcelonie w lutym odebrałam jednak pewien sygnał. Z istotnego powodu nie było mnie na jednym dniu zgrupowania kadry i tym samym zostałam jedną z trzech zawodniczek dobijających się do drużyny. Nie ukrywam, że to mnie zabolało. Oczywiście wiem, że mam walczyć o miejsce w drużynie, w której nikt nie powinien być faworyzowany, choć oczywiście powinien decydować wynik sportowy. Po takim komunikacie, którego nie otrzymałam wprost, podcięło mi trochę skrzydła. Musiałam sobie poradzić z tą sytuacją. Zresztą nie pierwszy raz w życiu, bo kiedyś byłam pierwsza na krajowej liście, a jednak nie pojechałam na mistrzostwa Europy. Czasami łatwo jest wyrządzić zawodnikowi krzywdę, nie wiedząc nawet o tym. Sukcesem w Budapeszcie Knapik-Miazga dała wyraźny argument trenerowi kadry. - Tyle że ja nie chcę nic nikomu udowadniać. Cieszę się tym startem i wierzę w siebie i w to, co robię. Po medalu mistrzostw świata z ubiegłego roku mam finansowanie do końca roku. To jest życie od stypendium do stypendium. Ile razy mam zdobywać medale mistrzostw świata? Co roku? To jest niewykonalne. Czy mam zatem teraz poświęcić wszystko igrzyskom? Nie wiem, czy dotrwam do igrzysk, ale na pewno będę walczyła dalej, bo jestem w stanie znieść naprawdę wiele. Szkoda, że nie ma wspólnej wizji między tym, co dzieje się w klubie i tym, co dzieje się w kadrze. To nie pomaga. Brak dialogu powoduje, że trudno jest poruszać się w środowisku. Nie ukrywam, że brak trenera klubowego na zgrupowaniach kadry czy w zawodach będzie dla mnie trudną sytuacją. W razie czego mam przygotowaną inną życiową ścieżkę - mówiła Knapik-Miazga, która za sukces w Budapeszcie nie otrzymała nawet złotówki. Takie są realia w szermierce. Międzynarodowa Federacja Szermiercza (FIE) zadecydowała, że od kwietnia do rywalizacji mają wrócić ekipy Rosji i Białorusi. Jak odbiera to nasza zawodniczka? - Nie chcę się wypowiadać w kwestii dopuszczania zawodników do rywalizacji - powiedziała polska szpadzistka. Knapik-Miazga jest nie tylko czynną zawodniczką, ale od sześciu lat realizuje się też w pracy trenerskiej. Prowadzi w swoim rodzinnym mieście Tarnowską Akademię Fechtunku. Jest też zawodniczką francuskiego klubu z Grenoble, gdzie ma szansę walczyć z wieloma szpadzistkami z tego kraju kilka razy w roku.