Niestety podobnie jak w wielu dziedzinach życia, tak również w sporcie, możemy natchnąć się na nielegalny próby uzyskania pewnych korzyści. Świat zawodowej rywalizacji jest na tego typu incydenty szczególnie narażony, bowiem w grę wchodzi nie tylko ogromna rozpoznawalność, ale i bardzo często wielkie pieniądze. Dlatego też znane są przypadki sportowców, którzy za pomocą substancji dopingujących próbowali poprawić swoje osiągi. Lance Armstrong, Maria Szarapowa, Diego Maradona, Jannik Sinner, Ben Johnson czy Iga Świątek - co łączy te nazwiska? Wszyscy oni mieli w swojej karierze pewne nieprzyjemności związane ze niedozwolonymi substancjami. W przypadku Raszynianki skończyło się jedynie na wielkim strach oraz stosunkowo niedługim zawieszeniu, jednak większość sportowców, którzy nie przejdą kontroli dopingowych, musi liczyć się z surowymi konsekwencjami. Są jednak i takie przypadki afer dopingowych, które wprawiają w osłupienie nawet długoletnich fanów sportowej rywalizacji. Poddał się kontroli i... uciekła. Trzykrotny mistrz świata zawieszony na 4 lata 7 maja 2025 roku na profilu "Athletics News" na platformie "X" pojawił się niezwykle kuriozalny wpis, dotyczący trzykrotnego mistrza świata w biegu na 800 metrów Mohammeda Amana. Podczas jednego z treningów Etiopczyk został bowiem wezwany do przejścia kontroli antydopingowej. "Zapytał kontrolerów, czy może podejść do samochodu po paszport... po czym uciekł w nieznanym kierunku". Za ten niecodzienny wybryk Aman został zdyskwalifikowany na 4 lata. Pies, najlepszy przyjaciel człowieka i... partner w oszustwie? Nieprawdopodobna historia Doroty Borowskiej W 2024 roku świat polskiego sportu przeżył niemały wstrząs po informacji, jakoby w organizmie naszej kajakarki Doroty Borowskiej wykryto działanie niedozwolonych substancji. Wówczas dwukrotna medalistka mistrzostw świata tłumaczył, iż substancja dostała się do jej ciała na skutek podawania przez zawodniczkę leku w aerozolu swojemu psu. Pupil został wówczas "zaproszony" na dodatkowe badania, aby potwierdzić wersję Borowskiej. Wyniki wskazywały jasno - stężenie substancji w organizmie psa było bardzo duże, co w połączeniu z innymi dowodami przemawiało na korzyść polskiej zawodniczki. Tym samym została ona oczyszczona z zarzutów, co pozwoliło jej wystartować na ubiegłorocznych igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Piłkarze mieli stawić się na kontroli antydopingowej. Sęk w tym, że od lat nie żyli Kuriozalne sytuacje, związane z testami antydopingowymi nie zawsze są jednak wynikiem zachowania sportowców. Niekiedy do nieprawdopodobnych historii dochodzi także przez działania agencji zajmujących się zwalczaniem tego typu procederów. Taka sytuacja miała miejsce w Norwegii, gdzie tamtejsza agencja antydopingowa wytypowała grupę piłkarzy, którzy mieli przejść testy na obecność niedozwolonych substancji w organizmie. Problem polegał na tym, że... do przejścia kontroli wytypowano dwóch piłkarzy, którzy od dawna nie żyli. Sytuacja wydarzyła się podczas spotkań Ligi Narodów w 2024 roku. Jak opisywał wówczas portal "WP SportoweFakty" norweska Agencja Antydopingowa ANDO, umieściła na liście zawodników wytypowanych do kontroli nazwiska najlepszych strzelców w historii reprezentacji. Wśród nich znaleźli się Joergen Juve oraz Einar Gundersen. Pierwszy z panów zmarł jednak w 1983 roku, natomiast drugi odszedł z tego świata w 1962 roku. "Faktem jest, że doszło tutaj do poważnej wpadki, co z pewnością jest powodem do zastanowienia. Trudno powiedzieć, co się stało, ale nie ma wątpliwości, że zazwyczaj lepiej trafiamy w cel" - mówił wówczas rzecznik prasowy organizacji, cytowany przez "WP SportoweFakty". Doping podany przez mamę? Kuriozalna sytuacja we włoskim zespole kolarza W kwietniu 2017 roku Nicola Ruffoni oraz Stefano Pirazzi reprezentujący zespół Bardiani-CSF, otrzymali pozytywne wyniki testów na obecność hormonu wzrostu w organizmie. Ich przypadki wyszły na jaw, gdy stanęli na starcie prezentacji zespołu na początku Giro d’Italia w maju. Wówczas drużyna ta otrzymała zakaz startu w okresie od 14 czerwca do 14 lipca. Nie byli oni jedynymi włoskimi kolarzami, którzy dopuścili się stosowania niedozwolonych substancji. Tamtejszy portal "La Gazzetta dello Sport" ujawnił bowiem, że inny kolarz reprezentujący tę drużynę, 22-letni Michael Bresciani uzyskał pozytywny wynik testu na obecność diuretyku w swoim pierwszym wyścigu z zespołem. Było to o tyle kuriozalne, że Bresciani dołączył do Bardiani-CSF w zamian za zawieszonych wcześniej zawodników. Sam Bresciani tłumaczył później, że jego próbka została wypaczona ponieważ... do jego organizmu mógł przedostać się lek, który stosowała jego matka. "Wiem, że nie zrobiłem nic złego. Problem polega na tym, że moja matka przyjmuje Lasix w czasie posiłków. Kiedy dzieliła tabletki, musiały trafić na mój talerz" - tłumaczył 22-latek w rozmowie z włoskim portalem. Komisja postanowiła jednak zawiesić go na dwa miesiące. Oddał próbkę i dowiedział się, że... jest w ciąży. Niecodzienna historia byłego koszykarza Śląska Wrocław Donell "D.J." Cooper to amerykański koszykarz, który w 2013 roku starał się o angaż w NBA. Wcześniej zaliczył epizodyczne występy w lidze letniej najlepszej koszykarskiej ligi świata, reprezentując barwy takich drużyna jak: Golden State Warriors, Philadelphia 76ers czy Washington Wizards. W tym samym roku zgłosił się on do NBA Draftu, jednak nie został wybrany przez żadną z organizacji. To zmusiło go do poszukiwania swojej koszykarskiej przyszłości w innych zakątkach świata. Swoją profesjonalną karierę rozpoczął w greckim PAOKu, jednak nie zagrzał on tam miejsca zbyt długo. Bardzo często zmieniał kluby, by w 2018 roku trafić do francuskiego Monaco, gdzie stał się ważnym elementem rotacji. Jego nabierająca rozpędu kariera została jednak wstrzymana, a to za sprawą oszustwa, które wyszło przy okazji kontroli antydopingowej. Otóż po zbadaniu próbki dostarczonej przez Amerykanina, tamtejsza federacja przekazała mu radosną nowinę - zgodnie z wynikami testu był on w ciąży. Jak podaje portal "WP SportoweFakty", w jego próbce znalazł się hormon wytwarzany przez łożysko podczas ciąży. Oczywiście żadna ciąża w przypadku Coopera nie wchodziła w grę, dlatego podejrzenia członków komisji od razu skierowały się w stronę dostarczenia przez niego próbki należącej od innej osoby. W tej sytuacji FIBA była niezachwiana - Cooper otrzymał dwa lata zawieszenia w prawach zawodnika. W późniejszym czasie znów powrócił on do uprawiania zawodowego sportu, a w latach 2024-2025 reprezentował nawet barwy koszykarskiej drużyny Śląska Wrocław.