W Polsce w breakingu nie ma zbyt wielu zawodników, a kadra narodowa i młodzieżowa liczą razem 38 osób. Nasz kraj ma jednak perełkę, która ma szansę na udział w igrzyskach w Paryżu. To Igor Wypiór, który pochodzi z Krakowa i ma już na koncie medal mistrzostw Europy. Obecne rankingi dają mu kwalifikację do Paryża, ale droga do tego jest jeszcze długa. - Kiedyś był wielki boom na breaking. Na każdym blokowisku można było zobaczyć grupy, które bawiły się tym. To były dziesiątki osób. Wszystko jednak zweryfikowało życie - powiedział Adam "Hefo" Stefański, trener kadry Polski w breakingu, w rozmowie z Interia Sport. Bawią się i tańczą, a teraz będą walczyć o medale igrzysk Tomasz Kalemba, Interia Sport: Co to jest breaking, bo w świecie sportu ta dyscyplina to nowość? Adam "Hefo" Stefański: - Breaking to nic innego jak break dance. Ta ostatnia nazwa wywodzi się jeszcze z lat 80. Breaking jest teraz nazwą właściwą. To jest, krótko mówiąc, taniec z elementami akrobatycznymi do muzyki granej przez DJ-a. Bawimy się i tańczymy, używając do tego swojego intelektu. Do tej pory breaking nie był traktowany jako sport, a raczej rozrywka i sposób na spędzenie wolnego czasu. Jak zatem udało się wywalczyć miejsce w programie igrzysk olimpijskich? - Oczywiście breaking to jest przede wszystkim zabawa, sposób na życie, kultura. Można zauważyć mocny rozwój breakingu w krajach mało rozwiniętych. Teraz wchodzimy na salony. To dla nas historyczny moment. Światowa Federacja Tańca Sportowego (WDSF) ma struktury, które pozwoliły stworzyć całą siatkę kontaktów na świecie. Udało się lobbować i Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) wciągnął ten sport do programu igrzysk olimpijskich. Tworzenie profesjonalnej odmiany trwało kilka lat. Próbą było znalezienie się breakingu w programie młodzieżowych igrzysk olimpijskich w Buenos Aires w 2018 roku. I teraz jesteśmy w rozpędzonym pociągu, który mknie do Paryża. Polska ma jakieś perełki w breakingu? - Oczywiście. Cały czas kogoś też odkrywamy. Zaprosiliśmy wiele osób, ale niestety nie chciały one wziąć udziału w olimpijskim projekcie. Ze względów osobistych i zasad, które są jasno określone. W tym momencie mamy w kadrze jedną przodującą postać. To jest Igor Wypiór z Krakowa, który w tej chwili zajmuje dziesiąte miejsce w rankingu olimpijskim i ma dużą szansę na kwalifikację na igrzyska. Na czym polega sportowa odmiana breakingu? - Na tym samym, co wcześniej. Nic tu się nie zmieniło. Nasz taniec kompletnie się nie zmienił. Doszła jednak jedna pomocna rzecz, czyli system sędziowania. Nie jest on już anonimowy. Każdy arbiter, oceniający technikę, oryginalność czy muzykalność, zostawia swój ślad w internecie. Dzięki temu mamy możliwość wglądu w oceny. Poznajemy też zwycięzców. Jak wygląda rywalizacja w breakingu? - W formule olimpijskiej będzie po 16 kobiet i 16 mężczyzn. Oni zaczynają od rywalizacji w czterech grupach po cztery osoby. Z każdej z nich do fazy pucharowej przechodzą po dwie osoby. W normalnych zawodach udział bierze znacznie więcej zawodników. Zazwyczaj jest to około 200 osób. One najpierw przechodzą kwalifikacje, z których wyłaniamy 64 osoby. I tak dalej do finału. Co jest ważne w breakingu? - Trzeba być tancerzem kompletnym. Nie można robić tylko samych obrotów na głowie czy w ogóle tylko figur obrotowych. Owszem, dzięki temu zyskuje się punkty za technikę, ale traci się na oryginalności, muzykalności i prezencji na scenie. Tańczyli na ulicach, pochodzili z blokowisk. Teraz chcą wejść na salony Breaking kojarzy się w Polsce przede wszystkim z hip-hopem i blokowiskami. To zatem jest szansa dla ludzi z tych kręgów? - Tutaj szansę ma każdy. Nie tylko ci z kręgów hip-hopowych czy blokowisk. Breaking powstał na ulicach Nowego Jorku. Wziął się z negatywnej energii, która została przekuta w pozytywną energię. Tak naprawdę z otwartymi rękami witamy wszystkich. Wystarczy muzyka i chęci, a tych ostatnich niestety trochę brakuje młodym ludziom, nad czym ubolewamy. Kiedy do nas przychodzą, to najpierw przez długi czas poprawiamy ich zdolności fizyczne. Z przykrością stwierdzam, że szkoła nie uczy wychowania fizycznego i gotowości na każdy sport. Dużo osób w Polsce para się tym sportem? - Myślę, że to jest około 1000-2000 osób. To jest zatem bardzo mało. Kiedyś był wielki boom na breaking. Na każdym blokowisku można było zobaczyć grupy, które bawiły się tym. To były dziesiątki osób. Wszystko jednak zweryfikowało życie. Kiedy musimy iść do pracy, a potem na trening, to jest to dobre, ale na krótką metę. Przez to jednak, że powstał Polski Związek Sportu Tanecznego i mamy kwalifikacje do igrzysk olimpijskich, jest dostęp do dotacji. Dzięki temu powstają kluby sportowe. Otwierają się zatem drzwi z finansowaniem z ministerstwa sportu. Oczywiście nie jest to pączek w maśle, bo to jest dopiero początek tego sportu w Polsce, ale są już przynajmniej możliwości pozyskiwania takich środków. Zawodnicy w breakingu zarabiają na sporcie czy jednak na ulicy, jak dawniej? - Wszystko jest dozwolone. Oczywiście są osoby, które dalej tańczą na ulicach. W tym sporcie na razie nie można zarobić. Staramy się jednak stworzyć warunki do rozwoju w nim. Jesteśmy podobno trzecią kadrą narodową na świecie po USA i Chinach, która ma struktury młodzieżowe. Na razie finansowanie nie jest wielkie, ale cieszymy się z każdej złotówki. Jak przyjdą wyniki, wtedy będzie łatwiej. Ile osób jest w kadrze Polski? - W seniorskiej to jest dziewięć osób, a w młodzieżowej 29. Wspominaliśmy o tańcu na ulicy. Często w różnych miejscach można spotkać specjalistów od breakingu. Można w ten sposób wiele zebrać do kapelusza? - To zależy od tego, jakie kto zrobi show. Są osoby, które kładą czapkę i tańczą, a są takie, które robią przedstawienie i potrafią też przy okazji zagadać ludzi. Wiele zmieniło się od momentu, kiedy chłopaki zatańczyli u papieża. Wiele starszych osób zauważyło, że robimy też coś dobrego. Kilka lat temu w Międzyzdrojach można było nieźle zarobić. Ludzie przyjeżdżali na tydzień i wyjeżdżali z wakacji bez pieniędzy, a my siedzieliśmy tam dwa miesiące. Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport Światowa federacja zadała Polsce cios. Bo nie dopuszcza Rosjan