10 marca prezes Międzynarodowej Federacji Szermierczej zdecydował, że od 1 kwietnia, czyli od momentu startu kwalifikacji olimpijskich, zawodnicy ze wspomnianych dwóch krajów mogą wrócić do rywalizacji. To spotkało się ze sprzeciwem ponad trzystu byłych i aktywnych szermierzy, którzy podpisali list otwarty. W tym gronie znalazło się 45 reprezentantów Polski. "Decyzja po raz kolejny stawia rosyjskie interesy nad głosem i prawami sportowców, zwłaszcza tych z Ukrainy" - czytamy w tym dokumencie. Protest przeciwko działaniom MKOl. "To byłoby niemoralne" Jedną z zawodniczek, które się pod nim podpisały, jest Ewa Trzebińska, multimedalistka mistrzostw Europy i świata. - Podpisałam się pod petycją, ponieważ uważam, że sportowcy rosyjscy i białoruscy reprezentują kraje, gdzie nieszanowane są podstawowe wartości moralne. Popierając agresję na Ukrainę, nie zasługują na to, aby uczestniczyć w rywalizacji międzynarodowej i walczyć o najwyższe trofea w duchu fair play, skoro nie stosują zasady fair play w życiu codziennym - mówi w rozmowie z Interią Trzebińska. W liście zaznaczono, że wojna spowodowała śmierć 232 sportowców, zmuszenie 40 tysięcy sportowców do wyjazdu za granicę i pozostawienie 140 tysięcy młodych zawodników bez 343 zniszczonych obiektów sportowych. Czytaj także: Skandaliczne obrazki na PŚ. Szarpanina z Ukraińcami Jak mówi nasza szpadzistka, większość rosyjskich i białoruskich sportowców jest związanych z wojskiem i trudno mówić o tym, że z wojną nie mają nic wspólnego. - Jako żołnierz zawodowy, wiem, że większość z nich (przynajmniej w przypadku szermierzy) również jest w wojsku, ponieważ startowałam z nimi nie raz na zawodach wojskowych. Są bezpośrednim agresorem i przywrócenie ich do rywalizacji międzynarodowej byłoby niemoralne. Nie zgadza się również z argumentacją przewodniczącego Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Thomasa Bacha, który sugeruje, że nie można wykluczać Rosjan i Białorusinów z międzynarodowej rywalizacji, bo to naruszałoby prawa sportowców i zaprzeczało zasadzie niełączenia sportu z polityką. - MKOl chcąc ich włączyć do igrzysk mówi, że wykluczenie ich to byłby precedens i że sport nie jest narzędziem politycznym. Sport od zawsze był i będzie narzędziem politycznym ze względu na swoją magiczną moc łączenia społeczeństwa, bez względu na czasy. Wykluczenie sportowców rosyjskich i białoruskich byłoby jasnym sygnałem dla społeczeństw rosyjskiego i białoruskiego, popierających wojnę, że jest to nieakceptowane przez resztę świata, a ze względu na prowadzoną w tych krajach propagandę mogą być tego nieświadomi - zauważa Trzebińska.